Poszliśmy
do mnie. Milczeliśmy całą drogę. Mieliśmy pogadać trochę później. Mniej więcej
tak, by nikt chociażby przez najmniejszy przypadek nam nie mógł przeszkodzić.
-
Jak się czujesz? – zapytał, gdy już byliśmy blisko.
Chciałam
odpowiedzieć szczerze, co wymagało zastanowienia. Jak się czułam? Źle? Nie.
Upokorzona? Może troszeczkę. Więc kurwa jak?
-
Może to dziwnie zabrzmi, ale czuję się dobrze. Po raz pierwszy od dawna, po
prostu wiem, na czym stoję, wiem co jest grane, wiem czego mogę się spodziewać.
Jest dobrze.
Dostrzegłam
na jego twarzy lekki uśmiech. Niestety pełen smutku.
-
Przepraszam.
Ojejku.
Ten znowu swoje.
-
Nie masz za co.
-
Nie chcę nic przed Tobą ukrywać.
- A
ukrywasz coś? – zapytałam.
- Wiesz
wszystko, ale chcę, byś usłyszała to ode mnie.
Nie
wiedziałam czy miałam na to ochotę. Chyba nie. Ale gorzej na pewno nie będzie…
-
Okej.
-
Naprawdę nie chciałem by tak to wyszło. Chciałem Ci powiedzieć, jak tylko się
dowiedziałem. A dowiedziałem się o wszystkim zbyt późno. Może gdybym wiedział,
może gdybym to sobie przetrawił, może gdybym się z tym przespał… Jakoś by to
było? Ale spędziłem normalny dzień, wróciłem do domu, a rodzice z grobową miną
chcieli ze mną o czymś gadać. Nie pamiętam co robiłem. Wszystko z tamtego
okresu jest takie rozmyte. Jest koszmarem.
Nie
pozwoliłam mu dokończyć. Po prostu go przytuliłam.
-
Nie myśl o tym – szepnęłam.
-
Chciałbym o tym zapomnieć. Przestać się tym przejmować. Ale im bardziej chcę,
tym bardziej boli, że nadal pamiętam.
- Nie
musisz zapominać. Wystarczy, że nauczysz się z tym żyć.
-
Ale ja nie… Gdybym Ci powiedział… Nie przeżyłabyś tego wszystkiego.
-
Chris, daj spokój. Jest dobrze.
-
Nie, nie jest. Przecież Cię znam. Widziałem, cały czas widziałem jak do Ciebie
podchodził, jak próbował zdobyć Twoje zaufanie. Ale nic nie zrobiłem. Nie
wiedziałem co mam zrobić. Cały czas wiedziałem jaki on jest, ba – wiedziałem
czego chce. Chciał…
- Wiem
– przerwałam mu. - Wiem co chciał. Nie musisz o tym wszystkim mi opowiadać.
-
Ale…
Przyłożyłam
mu palec do ust.
-
Ciii… By Cię rozweselić, opowiem Ci moje nowe zmartwienie. Nazywa się Chris, i
przejmuję się nie wiadomo czym.
Chciał
coś powiedzieć, ale nie mogłam na to pozwolić. Powiem, to co leży mi na sercu,
i zakończymy raz na zawsze ten temat.
-
Nie rozumiesz. Nie było mi przykro, że o niczym mi nie powiedziałeś. Chociaż
wkurwiałeś mnie tym, jak nie wiem… Ale najbardziej dołujące jest to, że… dałam
się podejść? Dałam się omotać, oszukać. Zezwoliłam na bawienie się moimi
uczuciami. Byłam raniona, sama nie wiem dlaczego. Przepłakałam tyle nocy bez
żadnego powodu. Nie umiałam go znaleźć. A teraz, gdy już jest wreszcie nie chce
mi się płakać. Nie mam zamiaru użalać się nad sobą. No dobra, nie jest dobrze.
Ale nie jest źle.
Przytulił
mnie. Albo ja jego. Nie wiem w końcu jak to wyszło.
Byłem
pod jej domem. Zastanawiałem się co mam zrobić. Ktoś zabrał tą cholerną
drabinę, która pomogła mi ostatnim razem. Zresztą, ta sytuacja była inna. Nie
wiem skąd, nie wiem dlaczego, ale byłem pewny, że mnie nienawidziła. Kurwa,
usłyszeć coś takiego. Teraz to mogłem co najwyżej błagać o wybaczenie. Błagać.
A czy ono coś da? Przecież już po tej wymyślonej przez Agathę aferze, ciężko
było mi cokolwiek jej wytłumaczyć, a co dopiero, gdy usłyszała to prosto z
moich ust?
Byłam
w jakimś koszmarze. Po nocach, wciąż mi się śniła ta podsłuchana rozmowa. Kilka
razy budziłam się w nocy, nie mogąc tego znieść. Prawda męczyła mnie tylko po
nocach. Już dawno wybaczyłam sobie moją głupotę. Trudno. Dałam się omotać. Pokochałam
go. Jak widać bez wzajemności. Dałam się wykorzystać. Z własnej chęci
właściwie, oddałam mu całą swoją duszę. Nie miałam żadnego usprawiedliwienia na
moją głupotę. Już za późno. Na wszystko. Nie mogę cofnąć czasu. Po prostu
marzenia się nie spełniają, sny zawsze kończą, wspomnienia wracają, kawa
uzależnia, papierosy zabijają, czekolada tuczy, a naiwność bierze górę nad
podświadomością. Marzeniem, choć nieświadomym, była ta właśnie jebana miłość, a
ja byłam naiwna. Kurwa, i tak nie mogę już nic na to poradzić. Musiałam
przestać to wreszcie rozpamiętywać.
Najchętniej
odpoczęłabym od samej siebie, ale to chyba niemożliwe.
Dwa
miesiące później.
Nie
wierzę . Dwa miesiące wmawiania sobie że nie warto. Dwa miesiące intensywnej
terapii mojej duszy, a teraz okazuje się co! No kurwa, nie mogę! Spieprzyłam,
spierdoliłam… Wszystko nie tak. Co ja teraz do cholery zrobię?
Jak
ja powiem o tym rodzicom? Jak ja spojrzę Chrisowi w oczy? Kurwa, no nie mogę… A
już zaczynałam wszystko sobie układać, już zaczynało być… Nie powiem że dobrze,
ale przynajmniej w porządku… A teraz to… W co ja najlepszego się wpakowałam?!
Głupia, beznadziejna idiotka! Świetnie po prostu zajebiście, co mi teraz do
cholery zostawało?! Żadna alternatywa, żaden pieprznięty wybór, nic po prostu nie
przychodziło mi do głowy… Cholera, że jak?! Kurwa mać, co teraz zrobię?! No ja
pierdolę! Byłam przecież w beznadziejnej lub gorzej niż beznadziejnej sytuacji.
Totalna załamka. Kuźwa, no pięknie. Ojciec mnie wydziedziczy, a matka wyklnie.
Przyjaciel znienawidzi, a reszta będzie wytykać palcami. Pieprzyć to. Kurwa, i
na dodatek jestem i będę z tym wszystkim sama. Zajebiście, totalnie kurwa
zajebiście…


Eliza jest w ciąży!! Prawdę mówiąc tego się spodziewałam. Teraz ciekawe jak na to zareaguje Chris no i Damon. Jak ja bym chciała Happy endu i słodkich scen miłości... Pozdrawiam i zapraszam na NN u siebie:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNN u mnie :) Zapraszam:)
OdpowiedzUsuń