Byłem
wszędzie. Najpierw poszedłem do jej domu. Nie było jej odkąd wyszła. Poszedłem
do Caroline, która również jej nie widziała. Tak jak myślałem.
Nie
będzie jej tam, gdzie przeciętna osoba będzie starać się ją znaleźć.
Sprawdziłem
nasze wspólne miejsca. Pustki.
Gdzie
Eliza zawsze chodziła, gdy miała jakiś problem?
Do
mnie.
A
jak nie było mnie?
Do
Eveliny.
No
jasne.
Co
z tego, że Eveliny nie ma, skoro jej dom, jedyny namacalny dowód jej istnienia
nadal stoi tam gdzie stał? Zarówno ja, jak i Eliza wiedzieliśmy, że klucz jest
pod doniczką za domem. Nic prostszego, niż tam się ukryć.
Przeszedłem
pół miasta, i doszedłem pod dość stary, ale w dobrym stanie dom. Dom w którym
spędzałem najszczęśliwsze dni w życiu, a który teraz przywoływał tylko bolesne
wspomnienia. Powoli go obszedłem. Nie było widać najmniejszego śladu, że ktoś w
nim może być, ale jednak czułem, że tam, tuż za ścianą jest Eliza. Nie było
innej możliwości.
Boże,
jaka ja byłam głupia. Cały czas mi się coś nie zgadzało. A może zgadzało, ale
powinno nie zgadzać. Już sama nie widziałam.
Właściwie
to nie usłyszałam jak Chris otwiera drzwi. Nawet się nie zdziwiłam na jego
widok. To był Chris. On… On, to on. On mnie zna. On wie.
Nic
nie powiedział, tylko zdjął swoją kurtkę, okrył nią mnie, i usiadł obok. Po
prostu był. Nic więcej. Tego potrzebowałam.
Nie
wiem ile tam siedzieliśmy. Myślenie nie dawało nic. Bo teraz, jak już i tak
wszystko widziałam, i wszystko mi się mieszało nie miało to żadnego znaczenia.
Chris
miał tajemnicę. Wiem już jaką. To nie jego wina.
Gdyby
mi powiedział…
Ale
nie powiedział, i jestem sama sobie winna.
Ale
On… Nie miałam nawet siły w myślach wymawiać jego imienia. Nie miałam nawet
siły na niego przeklinać. Ale przynajmniej wiedziałam na czym stoję. Byłam
tylko zabawką.
Jebaną
zabawką, której uczucia są nieważne. Ot, taki żart. W tej chwili chciałam być
jedyną osobą która go nie łapie.
Ale
łapałam. Trudno było nie łapać, jak się usłyszało to prosto z samego źródła.
Żałowałam,
że byłam taka głupia, że tak dałam się podejść. Ale nic to teraz nie da. Teraz
już nic nie będzie. Moje życie wyglądało jak jedno wielkie ‘ojapierdole’. Sama
sobie dziwiłam, że tak szybko to zaakceptowałam.
Nie
wylałam ani jednej łzy.
Nie
zamierzałam już więcej o nim myśleć. To była przeszłość. Postanowiłam. Przecież
dam radę dotrzymać sobie obietnicę?
Tak.
Nieśmiało
oddałam Chrisowi kurtkę.
Uśmiechnął
się.
Tak
znajomo.
Nawet
nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za tym uśmiechem tęskniłam.
Automatycznie
na mojej twarzy również zagościł uśmiech.
Nawet
nie wiem kiedy znalazłam się w jego objęciach. Było tak dobrze. Tak znajomo.
-
Przepraszam – powiedziałam.
-
Za co? – zdziwił się.
-
Za całokształt. Byłam głupia, i w ogóle…
-
Daj spokój. To ja przepraszam. Byłem idiotą, i gdybym był rozsądniejszy do
takiej sytuacji by nie doszło.
-
To nie Twoja wina. Ja byłam idiotką. Ale już nie zamierzam.
-
Powraca szalona, nieobliczalna, czasami zbytnio rozgadana i szczera do bólu
Eliza?
-
Naprawdę taka jestem? – zapytałam, z udawanym zaskoczeniem na twarzy.
A
jemu co odbiło? Najpierw dostał furii, potem przeklął, by wybiec z pokoju jak
oparzony. Ruszyłem za nim. Może nadarzy się kolejna okazja by mu dopiec? By
pokazać, że teraz moja kolej, że ja rozdaję karty, że to ode mnie wszystko
zależy. Bo niewątpliwie coś się stało, coś go wkurzyło. Mogłem teraz tylko
wygrywać.
-
Była tu Eliza?
Eliza?
Tutaj?
-
Tak. Nie widzieliście się? Weszła i zaraz wyszła.
O
kurwa.
Wszystko
słyszała. Wszystko spieprzyłem.
-
Idę nie wiem kiedy wrócę…
No
jasne Chris musi do niej iść. Nie ma bata. Muszę to jakoś wytłumaczyć, musi się
to wszystko wreszcie wyjaśnić. Zrobiłem krok za nim.
- A
Ty gdzie się wybierasz? Do ojca przyszedłeś, nawet jeszcze u niego nie byłeś.
Stanąłem.
Jebany. Nie mogłem teraz iść. Stan ojca niedawno się poprawił, ale nie mogłem
ot tak sobie iść. Musiałem swoje odsiedzieć. Pierdolony wiedział co robi.
Zapewnił sobie czas. Jestem teraz już na straconej pozycji. Niemal widziałem w
jego oczach satysfakcję.
Ale
ja się tak łatwo, póki co nie poddam.
Odsiedziałem
swoje. Przez cały czas byłem jakiś podenerwowany. Na dobrą sprawę nie
wiedziałem co robić. Wyobrażałem sobie reakcje Elizy. Kurwa, mogłem tego nie
mówić! Przecież teraz na pewno ją straciłem. Jak jej się wytłumaczę?
Przecież
ja ją chyba kurwa kocham…
Nasze
pierwsze spotkanie… To zderzenie, jej elektryzujący temperament. Będąc ze sobą
szczerym muszę przyznać, że już wtedy wpadła mi w oko. Atrakcyjna, pewna
siebie. Właśnie tak wyobrażałem sobie kiedyś moją stałą dziewczynę.
Ale
nie dane mi się było nad tym dogłębniej zastanowić. Uparcie miała mnie gdzieś,
nawet o jej imię musiałem się dowiadywać od osób trzecich. I wtedy też
usłyszałem, że jest blisko z Christopherem. Nawet gdybym się wysilił, nie
zdołałbym myśleć irracjonalnie. Od dawna chciałem… No właśnie sam nie
wiedziałem. Zranić go? Dopiec mu? Miał wszystko, podczas gdy ja nie miałem nic.
To było niesprawiedliwe. Passa wreszcie powinna się odwrócić. I odwróci.
Czy
można do niego łatwiej dojść niż przez dziewczynę?
Zrobiłem
mały wywiad środowiskowy. Eliza, Chris i jeszcze jakaś Eveline, o której nikt
za bardzo nie chciał mówić. Zresztą po co miałem zajmować się nie wiadomo jak i
nie wiadomo gdzie tą drugą, skoro ta pierwsza była pod ręką?
Byli
przyjaciółmi. Byli zamkniętym gronem przyjaciół. Chociaż biorąc pod uwagę
wypowiedzi niektórych zaczęło się to zmieniać. Nikt przez ostatni rok nie
widział Elizy w towarzystwie innego faceta niż Chris. Nie spotykała się z
innymi bez niego, właściwie prawie zawsze była z nim. To samo działało w drugą
stronę. Na dobrą sprawę byli uważani za parę, chociaż nigdy się do tego nie
przyznali. Obyło się też bez publicznych przytulańców i chodzenia za rączki.
Chuj
wie, co ich łączyło.
Bez
względu na to czy dziewczyna, czy przyjaciółka nie ulegało wątpliwości, że była
dla niego ważna. Gdyby ją tak powoli tracił – wreszcie książę czułby się źle.
To
był mój plan. Zabrać mu ją, i patrzeć jak cierpi, jak nie wie co robić.
Sama
myśl o tym planie, jakoś dziwnie mnie podjudzała.
Ale
nie było łatwo. Na każdym kroku czułem niechęć. Nie reagowała na mnie, tak jak
inne dziewczyny. Właściwie to nie reagowała na mnie wcale. No, może pogardliwym
spojrzeniem, ale to się nie liczy. Jej ignorancja jeszcze bardziej mnie
pociągała. Była taka niedostępna…
Ale
to tylko bardziej mnie motywowało. Zacząłem mieć na jej punkcie jakąś jebaną
obsesję. Każdego dnia potrafiłem gapić się na nią kilka godzin dziennie. W szkole
nie stanowiło to dużego problemu. Ale w weekendy, zaczęło mi brakować jej oczu,
jej uśmiechu. Byłem na tyle perfidny, że ściągnąłem jej zdjęcie z jakiegoś
profilu społecznościowego, i po prostu patrzyłem, gdy odczuwałem jej brak.
Już
wtedy było coś nie tak. Powinienem się zorientować. Ale się nie zorientowałem.
Wydawało mi się, że to tylko odpowiednie przygotowanie do roli – do roli
zakochanego w niej chłopaka. Przecież byłem świetnym aktorem. To miała być
świetnie przygotowana iluzja. Miała. Ale nie była.



Piękne :3
OdpowiedzUsuńO kurde... Czyli Eliza naprawdę miała być tylko zabawką tylko Damon się zakochał.. Już sama nie wiem co o tym myśleć. Czy ma być z Damonem czy z Chrisem... Ważne żeby była szczęśliwa. Pozdrawiam i czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie! ;)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać co z tego wyniknie ;D