sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 19 – Beznadziejna sytuacja

Poszliśmy do mnie. Milczeliśmy całą drogę. Mieliśmy pogadać trochę później. Mniej więcej tak, by nikt chociażby przez najmniejszy przypadek nam nie mógł przeszkodzić.
- Jak się czujesz? – zapytał, gdy już byliśmy blisko.
Chciałam odpowiedzieć szczerze, co wymagało zastanowienia. Jak się czułam? Źle? Nie. Upokorzona? Może troszeczkę. Więc kurwa jak?
- Może to dziwnie zabrzmi, ale czuję się dobrze. Po raz pierwszy od dawna, po prostu wiem, na czym stoję, wiem co jest grane, wiem czego mogę się spodziewać. Jest dobrze.
Dostrzegłam na jego twarzy lekki uśmiech. Niestety pełen smutku.
- Przepraszam.
Ojejku. Ten znowu swoje.
- Nie masz za co.
- Nie chcę nic przed Tobą ukrywać.
- A ukrywasz coś? – zapytałam.
- Wiesz wszystko, ale chcę, byś usłyszała to ode mnie.
Nie wiedziałam czy miałam na to ochotę. Chyba nie. Ale gorzej na pewno nie będzie…
- Okej.

- Naprawdę nie chciałem by tak to wyszło. Chciałem Ci powiedzieć, jak tylko się dowiedziałem. A dowiedziałem się o wszystkim zbyt późno. Może gdybym wiedział, może gdybym to sobie przetrawił, może gdybym się z tym przespał… Jakoś by to było? Ale spędziłem normalny dzień, wróciłem do domu, a rodzice z grobową miną chcieli ze mną o czymś gadać. Nie pamiętam co robiłem. Wszystko z tamtego okresu jest takie rozmyte. Jest koszmarem.
Nie pozwoliłam mu dokończyć. Po prostu go przytuliłam.
- Nie myśl o tym – szepnęłam.
- Chciałbym o tym zapomnieć. Przestać się tym przejmować. Ale im bardziej chcę, tym bardziej boli, że nadal pamiętam.
- Nie musisz zapominać. Wystarczy, że nauczysz się z tym żyć.
- Ale ja nie… Gdybym Ci powiedział… Nie przeżyłabyś tego wszystkiego.
- Chris, daj spokój. Jest dobrze.
- Nie, nie jest. Przecież Cię znam. Widziałem, cały czas widziałem jak do Ciebie podchodził, jak próbował zdobyć Twoje zaufanie. Ale nic nie zrobiłem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Cały czas wiedziałem jaki on jest, ba – wiedziałem czego chce. Chciał…
- Wiem – przerwałam mu. - Wiem co chciał. Nie musisz o tym wszystkim mi opowiadać.
- Ale…
Przyłożyłam mu palec do ust.
- Ciii… By Cię rozweselić, opowiem Ci moje nowe zmartwienie. Nazywa się Chris, i przejmuję się nie wiadomo czym.
Chciał coś powiedzieć, ale nie mogłam na to pozwolić. Powiem, to co leży mi na sercu, i zakończymy raz na zawsze ten temat.
- Nie rozumiesz. Nie było mi przykro, że o niczym mi nie powiedziałeś. Chociaż wkurwiałeś mnie tym, jak nie wiem… Ale najbardziej dołujące jest to, że… dałam się podejść? Dałam się omotać, oszukać. Zezwoliłam na bawienie się moimi uczuciami. Byłam raniona, sama nie wiem dlaczego. Przepłakałam tyle nocy bez żadnego powodu. Nie umiałam go znaleźć. A teraz, gdy już jest wreszcie nie chce mi się płakać. Nie mam zamiaru użalać się nad sobą. No dobra, nie jest dobrze. Ale nie jest źle.
Przytulił mnie. Albo ja jego. Nie wiem w końcu jak to wyszło.
Byłem pod jej domem. Zastanawiałem się co mam zrobić. Ktoś zabrał tą cholerną drabinę, która pomogła mi ostatnim razem. Zresztą, ta sytuacja była inna. Nie wiem skąd, nie wiem dlaczego, ale byłem pewny, że mnie nienawidziła. Kurwa, usłyszeć coś takiego. Teraz to mogłem co najwyżej błagać o wybaczenie. Błagać. A czy ono coś da? Przecież już po tej wymyślonej przez Agathę aferze, ciężko było mi cokolwiek jej wytłumaczyć, a co dopiero, gdy usłyszała to prosto z moich ust?
Byłam w jakimś koszmarze. Po nocach, wciąż mi się śniła ta podsłuchana rozmowa. Kilka razy budziłam się w nocy, nie mogąc tego znieść. Prawda męczyła mnie tylko po nocach. Już dawno wybaczyłam sobie moją głupotę. Trudno. Dałam się omotać. Pokochałam go. Jak widać bez wzajemności. Dałam się wykorzystać. Z własnej chęci właściwie, oddałam mu całą swoją duszę. Nie miałam żadnego usprawiedliwienia na moją głupotę. Już za późno. Na wszystko. Nie mogę cofnąć czasu. Po prostu marzenia się nie spełniają, sny zawsze kończą, wspomnienia wracają, kawa uzależnia, papierosy zabijają, czekolada tuczy, a naiwność bierze górę nad podświadomością. Marzeniem, choć nieświadomym, była ta właśnie jebana miłość, a ja byłam naiwna. Kurwa, i tak nie mogę już nic na to poradzić. Musiałam przestać to wreszcie rozpamiętywać.
Najchętniej odpoczęłabym od samej siebie, ale to chyba niemożliwe.

Dwa miesiące później.
Nie wierzę . Dwa miesiące wmawiania sobie że nie warto. Dwa miesiące intensywnej terapii mojej duszy, a teraz okazuje się co! No kurwa, nie mogę! Spieprzyłam, spierdoliłam… Wszystko nie tak. Co ja teraz do cholery zrobię?
Jak ja powiem o tym rodzicom? Jak ja spojrzę Chrisowi w oczy? Kurwa, no nie mogę… A już zaczynałam wszystko sobie układać, już zaczynało być… Nie powiem że dobrze, ale przynajmniej w porządku… A teraz to… W co ja najlepszego się wpakowałam?! Głupia, beznadziejna idiotka! Świetnie po prostu zajebiście, co mi teraz do cholery zostawało?! Żadna alternatywa, żaden pieprznięty wybór, nic po prostu nie przychodziło mi do głowy… Cholera, że jak?! Kurwa mać, co teraz zrobię?! No ja pierdolę! Byłam przecież w beznadziejnej lub gorzej niż beznadziejnej sytuacji. Totalna załamka. Kuźwa, no pięknie. Ojciec mnie wydziedziczy, a matka wyklnie. Przyjaciel znienawidzi, a reszta będzie wytykać palcami. Pieprzyć to. Kurwa, i na dodatek jestem i będę z tym wszystkim sama. Zajebiście, totalnie kurwa zajebiście…

3 komentarze:

  1. Eliza jest w ciąży!! Prawdę mówiąc tego się spodziewałam. Teraz ciekawe jak na to zareaguje Chris no i Damon. Jak ja bym chciała Happy endu i słodkich scen miłości... Pozdrawiam i zapraszam na NN u siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń