poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 18 - Zabawka

Byłem wszędzie. Najpierw poszedłem do jej domu. Nie było jej odkąd wyszła. Poszedłem do Caroline, która również jej nie widziała. Tak jak myślałem.
Nie będzie jej tam, gdzie przeciętna osoba będzie starać się ją znaleźć.
Sprawdziłem nasze wspólne miejsca. Pustki.
Gdzie Eliza zawsze chodziła, gdy miała jakiś problem?
Do mnie.
A jak nie było mnie?
Do Eveliny.
No jasne.
Co z tego, że Eveliny nie ma, skoro jej dom, jedyny namacalny dowód jej istnienia nadal stoi tam gdzie stał? Zarówno ja, jak i Eliza wiedzieliśmy, że klucz jest pod doniczką za domem. Nic prostszego, niż tam się ukryć.
Przeszedłem pół miasta, i doszedłem pod dość stary, ale w dobrym stanie dom. Dom w którym spędzałem najszczęśliwsze dni w życiu, a który teraz przywoływał tylko bolesne wspomnienia. Powoli go obszedłem. Nie było widać najmniejszego śladu, że ktoś w nim może być, ale jednak czułem, że tam, tuż za ścianą jest Eliza. Nie było innej możliwości.
Boże, jaka ja byłam głupia. Cały czas mi się coś nie zgadzało. A może zgadzało, ale powinno nie zgadzać. Już sama nie widziałam.
Właściwie to nie usłyszałam jak Chris otwiera drzwi. Nawet się nie zdziwiłam na jego widok. To był Chris. On… On, to on. On mnie zna. On wie.
Nic nie powiedział, tylko zdjął swoją kurtkę, okrył nią mnie, i usiadł obok. Po prostu był. Nic więcej. Tego potrzebowałam.
Nie wiem ile tam siedzieliśmy. Myślenie nie dawało nic. Bo teraz, jak już i tak wszystko widziałam, i wszystko mi się mieszało nie miało to żadnego znaczenia.
Chris miał tajemnicę. Wiem już jaką. To nie jego wina.
Gdyby mi powiedział…
Ale nie powiedział, i jestem sama sobie winna.
Ale On… Nie miałam nawet siły w myślach wymawiać jego imienia. Nie miałam nawet siły na niego przeklinać. Ale przynajmniej wiedziałam na czym stoję. Byłam tylko zabawką.
Jebaną zabawką, której uczucia są nieważne. Ot, taki żart. W tej chwili chciałam być jedyną osobą która go nie łapie.
Ale łapałam. Trudno było nie łapać, jak się usłyszało to prosto z samego źródła.
Żałowałam, że byłam taka głupia, że tak dałam się podejść. Ale nic to teraz nie da. Teraz już nic nie będzie. Moje życie wyglądało jak jedno wielkie ‘ojapierdole’. Sama sobie dziwiłam, że tak szybko to zaakceptowałam.
Nie wylałam ani jednej łzy.
Nie zamierzałam już więcej o nim myśleć. To była przeszłość. Postanowiłam. Przecież dam radę dotrzymać sobie obietnicę?
Tak.
Nieśmiało oddałam Chrisowi kurtkę.
Uśmiechnął się.
Tak znajomo.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za tym uśmiechem tęskniłam.
Automatycznie na mojej twarzy również zagościł uśmiech.
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w jego objęciach. Było tak dobrze. Tak znajomo.
- Przepraszam – powiedziałam.
- Za co? – zdziwił się.
- Za całokształt. Byłam głupia, i w ogóle…
- Daj spokój. To ja przepraszam. Byłem idiotą, i gdybym był rozsądniejszy do takiej sytuacji by nie doszło.
- To nie Twoja wina. Ja byłam idiotką. Ale już nie zamierzam.
- Powraca szalona, nieobliczalna, czasami zbytnio rozgadana i szczera do bólu Eliza?
- Naprawdę taka jestem? – zapytałam, z udawanym zaskoczeniem na twarzy.
- Dokładnie.
A jemu co odbiło? Najpierw dostał furii, potem przeklął, by wybiec z pokoju jak oparzony. Ruszyłem za nim. Może nadarzy się kolejna okazja by mu dopiec? By pokazać, że teraz moja kolej, że ja rozdaję karty, że to ode mnie wszystko zależy. Bo niewątpliwie coś się stało, coś go wkurzyło. Mogłem teraz tylko wygrywać.
- Była tu Eliza?
Eliza? Tutaj?
- Tak. Nie widzieliście się? Weszła i zaraz wyszła.
O kurwa.
Wszystko słyszała. Wszystko spieprzyłem.
- Idę nie wiem kiedy wrócę…
No jasne Chris musi do niej iść. Nie ma bata. Muszę to jakoś wytłumaczyć, musi się to wszystko wreszcie wyjaśnić. Zrobiłem krok za nim.
- A Ty gdzie się wybierasz? Do ojca przyszedłeś, nawet jeszcze u niego nie byłeś.
Stanąłem. Jebany. Nie mogłem teraz iść. Stan ojca niedawno się poprawił, ale nie mogłem ot tak sobie iść. Musiałem swoje odsiedzieć. Pierdolony wiedział co robi. Zapewnił sobie czas. Jestem teraz już na straconej pozycji. Niemal widziałem w jego oczach satysfakcję.
Ale ja się tak łatwo, póki co nie poddam.

Odsiedziałem swoje. Przez cały czas byłem jakiś podenerwowany. Na dobrą sprawę nie wiedziałem co robić. Wyobrażałem sobie reakcje Elizy. Kurwa, mogłem tego nie mówić! Przecież teraz na pewno ją straciłem. Jak jej się wytłumaczę?
Przecież ja ją chyba kurwa kocham…
Nasze pierwsze spotkanie… To zderzenie, jej elektryzujący temperament. Będąc ze sobą szczerym muszę przyznać, że już wtedy wpadła mi w oko. Atrakcyjna, pewna siebie. Właśnie tak wyobrażałem sobie kiedyś moją stałą dziewczynę.
Ale nie dane mi się było nad tym dogłębniej zastanowić. Uparcie miała mnie gdzieś, nawet o jej imię musiałem się dowiadywać od osób trzecich. I wtedy też usłyszałem, że jest blisko z Christopherem. Nawet gdybym się wysilił, nie zdołałbym myśleć irracjonalnie. Od dawna chciałem… No właśnie sam nie wiedziałem. Zranić go? Dopiec mu? Miał wszystko, podczas gdy ja nie miałem nic. To było niesprawiedliwe. Passa wreszcie powinna się odwrócić. I odwróci.
Czy można do niego łatwiej dojść niż przez dziewczynę?
Zrobiłem mały wywiad środowiskowy. Eliza, Chris i jeszcze jakaś Eveline, o której nikt za bardzo nie chciał mówić. Zresztą po co miałem zajmować się nie wiadomo jak i nie wiadomo gdzie tą drugą, skoro ta pierwsza była pod ręką?
Byli przyjaciółmi. Byli zamkniętym gronem przyjaciół. Chociaż biorąc pod uwagę wypowiedzi niektórych zaczęło się to zmieniać. Nikt przez ostatni rok nie widział Elizy w towarzystwie innego faceta niż Chris. Nie spotykała się z innymi bez niego, właściwie prawie zawsze była z nim. To samo działało w drugą stronę. Na dobrą sprawę byli uważani za parę, chociaż nigdy się do tego nie przyznali. Obyło się też bez publicznych przytulańców i chodzenia za rączki.
Chuj wie, co ich łączyło.
Bez względu na to czy dziewczyna, czy przyjaciółka nie ulegało wątpliwości, że była dla niego ważna. Gdyby ją tak powoli tracił – wreszcie książę czułby się źle.
To był mój plan. Zabrać mu ją, i patrzeć jak cierpi, jak nie wie co robić.
Sama myśl o tym planie, jakoś dziwnie mnie podjudzała.
Ale nie było łatwo. Na każdym kroku czułem niechęć. Nie reagowała na mnie, tak jak inne dziewczyny. Właściwie to nie reagowała na mnie wcale. No, może pogardliwym spojrzeniem, ale to się nie liczy. Jej ignorancja jeszcze bardziej mnie pociągała. Była taka niedostępna…
Ale to tylko bardziej mnie motywowało. Zacząłem mieć na jej punkcie jakąś jebaną obsesję. Każdego dnia potrafiłem gapić się na nią kilka godzin dziennie. W szkole nie stanowiło to dużego problemu. Ale w weekendy, zaczęło mi brakować jej oczu, jej uśmiechu. Byłem na tyle perfidny, że ściągnąłem jej zdjęcie z jakiegoś profilu społecznościowego, i po prostu patrzyłem, gdy odczuwałem jej brak.
Już wtedy było coś nie tak. Powinienem się zorientować. Ale się nie zorientowałem. Wydawało mi się, że to tylko odpowiednie przygotowanie do roli – do roli zakochanego w niej chłopaka. Przecież byłem świetnym aktorem. To miała być świetnie przygotowana iluzja. Miała. Ale nie była.

3 komentarze:

  1. O kurde... Czyli Eliza naprawdę miała być tylko zabawką tylko Damon się zakochał.. Już sama nie wiem co o tym myśleć. Czy ma być z Damonem czy z Chrisem... Ważne żeby była szczęśliwa. Pozdrawiam i czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetnie! ;)
    Już się nie mogę doczekać co z tego wyniknie ;D

    OdpowiedzUsuń