poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 35 - Moc wspomnień

Mimo starań, nie udało mi się znaleźć osoby, o której mówił Chris. Robił tylko aluzje, że za daleko szukam. Przecież spotkałem się tylko z Carol i resztą osób z klasy. Jej rodzice odpadali na starcie - według Eve, na nich też Eliza wymogła obietnicę.
Może powinienem dać sobie czas? Jakoś ochłonąć, by emocje i chęć działania ustąpiły wreszcie miejsca chłodnej analizie i spokojnemu podejściu do sytuacji.
Kto mógł wiedzieć, gdzie Eliza aktualnie jest? Może Caroline pomogłaby mi zrobić listę osób, które były z nią w miarę blisko, chociaż... Właściwie to byłem pewny, że wszystkich z ewentualnej listy już sprawdziłem.
Może przesadzałem - minęło tylko - albo aż - dwa dni, a ja panikowałem, że mogę nigdy jej nie znaleźć. Chodziłem całe dnie poddenerwowany, mama znowu się przyczepiła, że zachowuję się inaczej. Ale czy w takiej sytuacji, mogłem zachować jakikolwiek spokój? Chciałem znaleźć Elizę i swoje dziecko jak najszybciej. Chciałem móc. Patrzeć na nie. Czuć ich bliskość. Przestać żyć w tej przeklętej klatce, która zdawała się odgradzać mnie od świata.
- Znowu pokłóciłeś się z Chrisem? - zapytał ojciec, podczas standardowej nudnej wizyty. Coś musiało być ze mną naprawdę nie tak, skoro nawet on to zauważył. Kurde, musiałem ukryć moje wewnętrzne demony. Ostatnio zdecydowanie za często dawały o sobie znać.
- Nie, wszystko okej - odpowiedziałem.
Ojciec uniósł brwi ze zdziwienia.
Czyżbym powiedział lub zrobił coś dziwnego? Nie wydaje mi się. Powiedziałem niemalże dokładnie to co zawsze. Ojciec zawsze się pytał jak tam moje relacje z Chrisem, zawsze odpowiadałem to samo, więc... Kurde, co jest nie tak?
- Coś nie tak? - zapytałem w końcu.
Ojciec uśmiechnął się, a ja jeszcze bardziej zgłupiałem.
- Po prostu pierwszy raz czuję, że jesteś szczery.
Och!
No, jasne. W sumie to pierwsza moja wizyta u ojca, od naszego pogodzenia, więc mógł się jeszcze w tym i owym nie orientować.
- Bo tak jest.
Uśmiech na twarzy ojca stał się bardziej promienny.
- Co ty na to, żeby zamiast standardowej partyjki szachów, wrócić do starych wspomnień?
Zgodziłem się.
I tak się zaczęła moja droga, do odnowy, albo raczej zbudowania relacji z ojcem. Na początku oglądaliśmy albumy z ojca młodości, później moje. Było to ogromnie dziwne uczucie, ale wewnętrznie czułem, że muszę przez to przejść.
Minęły dwa dni, podczas których opowieści o przeszłości dały mi swego rodzaju wytchnienie w szukaniu Elizy. Gdyby nie one, zapewne popadłbym w jakiś obłęd. Myślałbym tylko o tym jak odnaleźć Elizę, a tak myślałem o tym by chociaż spróbować poznać i polubić ojca.
To drugie stało się naprawdę możliwe, gdy zaczął opowiadać o młodości Chrisa. Bo tam, od samego początku przewijała się Eliza - ojciec bardzo chętnie o niej opowiadał, pokazywał zdjęcia. Nie wiem czy zauważył, że patrzyłem na nie jak urzeczony, że później opowiadał tylko o niej, czy po prostu tak bardzo ją lubił.
A ja słuchałem - o tym jak Eliza była księżniczką na balu w przedszkolu, i nie chciała tańczyć z żadnym chłopcem, jak w pierwszej klasie podczas przedstawienia śpiewała pierwszy i ostatni raz w swoim życiu publicznie piosenkę, jak bawili się w domu w tajemniczy zamek i czarodziei... Historie nie miały końca, moja wyobraźnia szalała, a serce radowało, za każdym razem, gdy usłyszałem jej imię.
Gdy usłyszałem, że koniec na dziś, chciałem krzyczeć, że nie, że jeszcze mi mało. Ale cóż mogłem poradzić? Ojciec wyraźnie był zmęczony, poprosił jedynie bym sprawdził, czy listonosz nic nie przyniósł, gdyż czeka na list.
W skrzynce nic na niego nie czekało. Mimo to postanowiłem wrócić do domu i ... Sam nie wiem? Może zapytać o coś związanego z nią? Może poprosić, by jeszcze coś sobie przypomniał? Cokolwiek?
- Nic nie ma. Czekasz na jakiś list? - zapytałem.
- Eliza obiecała mi napisać jak sobie radzą. I kilka zdjęć dla dziadka.
Moje serce o mało nie stanęło.
Wiedział, gdzie jest Eliza.
Za daleko szukasz, no tak, jasne.
- Wiesz, gdzie jest Eliza? - zapytałem.
- Tak, to jakaś tajemnica? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Mało kto to wie, a potrzebuję się z nią skontaktować.
- Jak chcesz, to dam Ci jej nowy adres. Mam w kalendarzu, adres jej uczelni też chcesz?
Chcę wiedzieć wszystko, z czym ma coś wspólnego.
Dostałem adres, patrzyłem na niego kilka minut, nie mogąc nawet go przeczytać. Nie wiem, widziałem poszczególne litery, nie widziałem słów.
Nie miałem pojęcia, po prostu jak nazwać uczucie, które mnie ogarnęło. To nie było zwykłe szczęście. Gdybym chciał, na pewno mógłbym w tamtej chwili latać.
Ale, nie - w pierwszej chwili chciałem po prostu podziękować ojcu. Jednak, gdy tylko otworzyłem usta, skojarzyłem inną rzecz.
Jakie kilka zdjęć dla dziadka? Jak Chris wytłumaczył ojcu, to, że się nie pobrali? Nadal utrzymuje, że to jego dziecko, czy powiedzieli ojcu prawdę? Nie wydawało mi się, aby którakolwiek z tych wersji była prawidłowa.
- Czekasz na zdjęcia wnuka. Eliza i Chris się nie pobrali - powiedziałem.
- Wiem, że to nie jest dziecko Chrisa. Ale to nie zmienia faktu, że jestem jego dziadkiem, czyż nie?
Nie miałem już wątpliwości. Wiedział.

1 komentarz:

  1. Krótki, ale treściwy i świetny!!! Damon już wie gdzie jest jego Eliza i dziecko. Teraz będzie tylko lepiej :) Pozdrawiam i jak zawsze czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń