- Ja też. Ruszamy dzisiaj na łowy, co nie? - tym razem to Joanne wyskoczyła z propozycją. Towarzystwo się zaśmiało, a ja tylko przecząco pokręciłam głową.
Nie powiedziałam moim nowym koleżankom za wiele o sobie. Nie wiedziały, że w moim życiu jest mały skarb, byłam raczej skryta, a moje milczenie zazwyczaj odczytywały inaczej niż było w rzeczywistości.
- No tak, Eliza nie musi nigdzie się wybierać, już okręciła sobie Nicka wokół palca...
Właściwie to nie inaczej - byłam otoczona różnymi bajkami, mitami i historyjkami na mój temat. Podziwiałam wyobraźnię dziewczyn, chociaż zdawałam sobie sprawę, że to ma jeden cel - sprowokować mnie, bym wreszcie powiedziała coś od siebie. Tym razem w tym celu posłużyły się Nickiem, który wydawał się być mną zainteresowany. Ale nie ze mną te numery. Przyjmowałam kolejne nowiny ze stoickim spokojem.
- A tam kolejny delikwent się na nią patrzy... - rozmarzyła się Jessica. - Powiedźcie mi, co w niej takiego jest, że przyciąga uwagę?
To, że rozmawiały o mnie tak jakby mnie tam nie było też było normą. Czasami odcinałam się od świata, więc wcale się temu zachowaniu nie dziwiłam. Zastanawiałam się wtedy co robi moje maleństwo, lub (chociaż zdecydowanie rzadziej) - co by było gdyby moje życie potoczyło się inaczej. Nie miałam jednak złudzeń - co się stało to się nie odstanie, ale chyba od czasu do czasu można pomarzyć?
Bo wciąż marzyłam. Myślałam zarówno o Chrisie, jak i o Eve. Wyobrażałam sobie ich ślub. I wyobrażałam sobie, że wtedy spotkam Damona. Nie miało to żadnego sensu, doskonale o tym wiedziałam, ale cóż mogłam na to poradzić?
- Idzie tu - szepnęła Angela.
Mimowolnie zerknęłam w stronę dziedzińca, i zamarłam.
W naszą stronę szedł nie kto inny jak Damon.

Ale póki co tylko patrzyłem.
Właściwie nie wiem ile tam stałem, nie odrywając od niej wzroku. Może godzinę, może dziesięć minut. W każdym razie na tyle długo, że zaczęły o mnie rozmawiać. Widziałem jak dziewczyny którymi była otoczona, co chwilę na mnie zerkają. W którymś momencie, Eliza nie odrywając wzroku od książki leciutko się uśmiechnęła. Zareagowałem instynktownie, nawet nie miałem pojęcia, że się ruszyłem dopóki nie spojrzała na mnie, zastygając ze zdumienia. Ale ja się nie zatrzymałem. Patrzyłem, bez przerwy, bez wytchnienia w jej oczy, w jej duszę.
- Co tu robisz?! - dopiero jej głos wyrwał mnie z zamyślenia. Natychmiast wstała z miejsca ciągnąc mnie za ramię w kierunku mniej zaludnionego miejsca.
- Przyjechałem z Tobą porozmawiać. Wszystko naprawić - powiedziałem na wydechu. Widziałem iskierki złości w jej oczach, zaciętość wypisaną na twarzy, a mimo to nie traciłem optymizmu. Za wielkie miałem nadzieje i plany, by je od razu porzucić.
- Nie mamy o czym rozmawiać. A tym bardziej nie mamy czego naprawiać - oznajmiła. Nie powiem, tego się spodziewałem. Zresztą Eveline dokładnie to mi powiedziała, gdy spytałem ją jak Eliza zareaguje na moją wizytę.
- Na początek może porozmawiamy o naszym dziecku? - zapytałem.
Przez jej twarz przemknął ledwie zauważalny cień. Musiała się spodziewać, że wiem skoro się tu pojawiłem.
- Naszym dziecku? Wybacz, ale Eveline ma naprawdę spaczone poczucie humoru, i to nie moja wina, że padłeś ofiarą jej głupiego dowcipu. Najlepiej będzie, jak wrócisz tam, skąd przyjechałeś.
A więc tak chciała to załatwić? Spodziewałem się, że może nadal brnąć w kłamstwa, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. Zgodnie z radą Eveline miałem najpierw złamać jej upór, i wtedy spróbować przekazać jej swoje uczucia. Eve twierdziła, że jeżeli od razu wyskoczę ze swoimi emocjami, to Eliza znowu ucieknie. Cóż, postanowiłem jej słuchać. Czasami wydawało mi się, że zna Elizę lepiej niż ona sama.
- Chris mi to powiedział.
Czy mi zdawało, czy usłyszałem "Zabije gada"? A może to było "Co kurwa"?
- Chris? On też dał Ci namiary na mnie? - spytała, ale nie oczekując odpowiedzi, ciągnęła dalej. - Wybacz, ale to i tak nadal jest dowcip.
- Umiem liczyć. Potrafię dodać dziewięć miesięcy, do...
- Och, skończ już. Nie ma dla Ciebie miejsca w moim życiu. W życiu mojego dziecka również - jej zacięty ton idealnie harmonizował z jej oczami. Były nieprzeniknione, twarde. Pełne wewnętrznych rozterek.
- Nie zapominaj, że wychowałem się bez ojca. Dobrze wiesz, co czułem do mojego ojca, przez te wszystkie lata. Czy aż tak cię skrzywdziłem, że chcesz by nasze dziecko czuło to samo do mnie?
- Przyjechałem z Tobą porozmawiać. Wszystko naprawić - powiedziałem na wydechu. Widziałem iskierki złości w jej oczach, zaciętość wypisaną na twarzy, a mimo to nie traciłem optymizmu. Za wielkie miałem nadzieje i plany, by je od razu porzucić.
- Nie mamy o czym rozmawiać. A tym bardziej nie mamy czego naprawiać - oznajmiła. Nie powiem, tego się spodziewałem. Zresztą Eveline dokładnie to mi powiedziała, gdy spytałem ją jak Eliza zareaguje na moją wizytę.
- Na początek może porozmawiamy o naszym dziecku? - zapytałem.
Przez jej twarz przemknął ledwie zauważalny cień. Musiała się spodziewać, że wiem skoro się tu pojawiłem.
- Naszym dziecku? Wybacz, ale Eveline ma naprawdę spaczone poczucie humoru, i to nie moja wina, że padłeś ofiarą jej głupiego dowcipu. Najlepiej będzie, jak wrócisz tam, skąd przyjechałeś.
A więc tak chciała to załatwić? Spodziewałem się, że może nadal brnąć w kłamstwa, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. Zgodnie z radą Eveline miałem najpierw złamać jej upór, i wtedy spróbować przekazać jej swoje uczucia. Eve twierdziła, że jeżeli od razu wyskoczę ze swoimi emocjami, to Eliza znowu ucieknie. Cóż, postanowiłem jej słuchać. Czasami wydawało mi się, że zna Elizę lepiej niż ona sama.
- Chris mi to powiedział.
Czy mi zdawało, czy usłyszałem "Zabije gada"? A może to było "Co kurwa"?
- Chris? On też dał Ci namiary na mnie? - spytała, ale nie oczekując odpowiedzi, ciągnęła dalej. - Wybacz, ale to i tak nadal jest dowcip.
- Umiem liczyć. Potrafię dodać dziewięć miesięcy, do...
- Och, skończ już. Nie ma dla Ciebie miejsca w moim życiu. W życiu mojego dziecka również - jej zacięty ton idealnie harmonizował z jej oczami. Były nieprzeniknione, twarde. Pełne wewnętrznych rozterek.
- Nie zapominaj, że wychowałem się bez ojca. Dobrze wiesz, co czułem do mojego ojca, przez te wszystkie lata. Czy aż tak cię skrzywdziłem, że chcesz by nasze dziecko czuło to samo do mnie?
Wiedziałam, że Eliza tak zareaguje, ale i tak się cieszę, że Damon ją w końcu odnalazł. Mam nadzieję, że Eliza urodziła córeczkę podobną do taty:) No i niech Eliza da sobie wszystko wytłumaczyć i wybaczy Damonowi. W końcu się kochają, a miłość pokonuje wszelkie przeszkody... Pozdrawiam i czekam na nową notkę jak zawsze z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuń