Skąd miałam wiedzieć czego chce? Czy chce mieć tylko kontakt z moim synkiem, czy też chce mi go zabrać? Czy mnie nienawidzi, za to, że nic mu nie powiedziałam o Jamie'm? Czy będę umiała tak żyć obok niego, a nie z nim?
Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi. Oczywiście najprościej byłoby mu je zadać, ale... No właśnie - ale.
Powiedziałam mu, że porozmawiamy po zajęciach. Obiecał, że będzie czekał. Ale ja się bałam.
Skorzystałam ze słabości Nicka do mnie, i pod koniec zajęć pożyczyłam od niego bluzę. Wychodząc spięłam włosy, i założyłam przyciemniane okulary.
Tak, uciekałam.
I ta ucieczka całkowicie się udała, mimo tego, że widziałam, jak Damon szuka mnie wzrokiem.
Nie wiedziałam, co chcę zrobić. Czy uciec całkowicie, porzucić wymarzone studia i w miarę ustatkowane życie? Nie raczej nie. Ale ta ucieczka to było jedyne co mi wtedy przyszło do głowy. Ale tylko w ten sposób mogłam zyskać czas i przemyśleć co mu chcę powiedzieć. Bo na obecną chwilę nie wiedziałam nic.

Nie było jej.
Przecież umówiliśmy się, że będę na nią czekał pod salą. Nigdzie nie odchodziłem, nawet na minutę, a teraz jej po prostu nie było.
Chciałem krzyczeć. Chciałem przeklinać.
JAK MOGŁO JEJ NIE BYĆ?!
Z furią uderzyłem pięścią w filar obok, zwijając się z bólu.
Kurwa, ciekawe czy czegoś sobie nie złamałem.
Niemniej jednak po jakimś czasie się ogarnąłem.
Ból nadal nie ustępował, ale zdawał się nadawać ład moim szaleńczo biegnącym myślom.
Nie ma jej, nie wychodziła - opcja, że mnie nie zauważyła też odpadała - chyba, że nie chciała mnie zauważyć. Ucieczka. To by było nawet do niej podobne. Zawsze gdy pojawiałem się z wyjaśnieniami, czy czymkolwiek odgradzała się murem. Teraz gdy zaczął opadać po prostu zaczęła szukać innego wyjścia.
Ale chyba nie myślała, że tak łatwo się poddam?
Miałem adres jej miejsca zamieszkania, więc po prostu się tam wybrałem.
Mały domek, niemal na obrzeżach miasta w spokojnej okolicy. Właściwie bardzo podobny, do jej rodzinnego domu, może bardziej otoczony zielenią. Otoczony spokojną aurą natury.
Na początku chciałem wejść, zadzwonić, zapukać, w jakikolwiek sposób dostać się do środka, ale trochę uspokoił mnie jej widok.
Stała na balkonie z kubkiem w ręku, a ja poczułem dejavu, mimo, że w dokładnie takiej sytuacji jeszcze nie byłem. Stałem już co prawda pod jej oknem, wchodziłem do niej przez balkon, ale wtedy - albo mnie kochała, albo nienawidziła. Jak jest teraz?
Nie dane mi było się nad tym dłużej zastanowić, gdyż zobaczyłem coś (lepszym określeniem byłoby stwierdzenie kogoś), co sprawiło, że zamarłem. Jakiś obcy facet przyniósł koc, i ją otulił. Boże, kto to do cholery jest?! Eveline nie wspomniała mi nic, że ona już kogoś ma. Wszystkie moje plany mogą spełznąć na niczym.
Nie miałem już ochoty dłużej tam stać, nie miałem ochoty nawet by zmuszać ją do rozmowy. Przynajmniej nie teraz.
Wróciłem do wynajętego pokoju, zaczynając rozmyślanie.
Czy to możliwe, by z kimś była? Mieszka tu krótko, nie wydaje się możliwe, by poznała kogoś i od razu z tym kimś zamieszkała... No, chyba, że znała tego kogoś wcześniej i uczucie odżyło... Ale od czego była Eveline? Po rozmowie z nią się uspokoiłem. Trochę. Zapewniła mnie, że znam z widzenia wszystkich jej byłych. Powiedziała mi za to coś, czego się w zupełności nie spodziewałem. Owszem, podświadomie to czułem i wiązałem nadzieję, ale... Ona Cię kocha. Nie spieprz tego. W ustach jej najlepszej przyjaciółki, słowa te nabrały milion razy większej mocy.
Z samego rana znowu wybrałem się pod jej dom. Cóż, nie muszę mówić, że czułem się trochę jak jakiś psychol. Nie podszedłem do niej, gdy wychodziła, potrafiłem tylko patrzeć na nią z daleka. Nie wiem dlaczego tak postąpiłem. Chyba planowałem jakoś... skonfrontować się z nim. O ile to miało jakikolwiek sens. Przecież on tam był, z moim dzieckiem, a ja... Ja właściwie to nawet nie wiedziałem, czy mam syna czy córkę.
Nie miałem odwagi, by zapukać ani nic. Chciałem, ale... Co miałem do cholery mu niby powiedzieć? Wiadomo, co wie o mnie od Elizy?
Około południa wyszedł z domu (z wózkiem!) więc mogłem mu się bardziej przyjrzeć. Jeśli mam być szczery to jego widok z bliska wcale nie poprawił mi humoru. Wysoki, szczupły, ciemnowłosy. Z daleka było widać jego przystojną, przyjazną twarz.
Czy miałem jakoś zagadać do niego, czy coś w tym stylu? Poznać, podpytać? Zagadać, o moje dziecko? Skoro Eliza nie chce, albo nie umie, może chociaż od niego bym się coś dowiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz