
Miałem też dziwne wrażenie, że coś mnie omija. Nie wiem co. Czułem się tak, jakbym nie uczestniczył w czymś w czym powinienem brać udział. Zresztą... Co mnie to obchodzi? Jak bym tego nie analizował pewnie wyszłoby na to, że ma to związek z Elizą, a o niej nie chciałem myśleć. Już nie.
Bo czy myślenie o niej ma jeszcze jakiś sens? Powinienem zająć się sobą, swoją przyszłością. Spróbować znowu się zakochać. Może pomyśleć o studiach lub chociaż jakimś doszkalającym kursie? Nie mogę przecież zmarnować całego życia.
Ale póki co przecież nic nie zaszkodzi mi małe piwo?
No dobra, kilka piw, kilka razy w tygodniu.
Bez bicia mogę przyznać, że jest to lepsze niż samotne wieczory spędzane na głupim rozmyślaniu. Nie potrafiłem przestać. Fakt, że mój nowy najlepszy kumpel Daniel (chociaż, czy aby nie jedyny) był barmanem wcale w abstynencji nie pomagał.
Gdy wszedłem do baru wcale nie musiałem się zastanawiać gdzie iść - moje miejsce w kącie zawsze było wolne, szczególnie, że nigdy nie było tu wielkiego tłoku. Nigdy też się nie rozglądałem, zawsze śmiało szedłem do swojego miejsca, więc nie mam pojęcia co mnie podkusiło by dziś zrobić inaczej. To co zobaczyłem wcale nie poprawiło mi mojego nie najlepszego od kilku miesięcy humoru - Eveline, czyli znienawidzona przeze mnie nieznajoma niosła właśnie dwa piwa w kierunku jednego ze stolików za parawanem. Byłem pewien, że czeka tam na nią mój braciszek Christopher, co tylko mnie rozzłościło. Przecież dałem jej wyraźnie do zrozumienia, że ma go zostawić w spokoju! Po cholerę wróciła? Nie miałem już szans u Elizy, ale nie mogłem pozwolić, by ktokolwiek tuż pod moim nosem rozbił jej rodzinę. Zasługiwała na szczęście.
Wściekły ruszyłem w tamtą stronę. Zamierzałem się z nimi rozmówić. Nie wiem - nawrzeszczeć na nich, opieprzyć ich - w jakikolwiek sposób ich zmusić, by zachowywali się tak jak powinni. Dla niej.
- Myślę, że powinniśmy mu powiedzieć - zwróciła się do Chrisa. Siedziała przodem do sali, więc na pewno zauważyła, że idę tam z wściekłą miną. Zignorowała jednak mnie, a może...
Od kiedy ona właściwie mnie ignoruje? Zawsze próbowała rozmawiać ze mną, na nie wiadomo jakie tematy, równocześnie patrząc na mnie tak, jakbym nie wiedział, że niebo jest niebieskie. Coś było nie tak. I chyba właśnie dlatego przystanąłem parę kroków od ich stolika. Skoro Nieznajoma chciała mnie ignorować, to musi być przygotowana na to, że ignorowana osoba bardzo, ale to bardzo lubi podsłuchiwać po to by wtrącić swoje sarkastyczne trzy grosze w najbardziej nieodpowiednim momencie.
- Zwariowałaś. Ja mu nie powiem. A z tego co wiem, Tobie Eliza zabroniła - odpowiedział Chris sięgając po kufel z piwem.
Pojawienie się jej imienia w rozmowie zainteresowało mnie nią całkowicie. Nie miały znaczenia wcześniejsze moje zamiary. Nie widziałem jej od przynajmniej miesiąca, nie słyszałem o niej żadnych wieści, i to było za dużo. Musiałem wiedzieć. To trochę tak, jak zostawić osobę na diecie po miesięcznym niejedzeniu słodyczy w jednym pokoju z tortem czekoladowym. Eliza była właśnie takim tortem dla mnie.
- Jasne. Urazy urazami, ale chyba zależy Ci na jej szczęściu, co? - Eveline nadal nie dawała po sobie poznać, że tam jestem. Ciągle traktowała mnie jak powietrze. Jednak na jej twarzy dostrzegłem, mały, naprawdę maleńki uśmiech.
- Nie życzyła sobie tego, ile razy mam Ci przypominać? - w głosie Chrisa dosłyszałem lekkie poirytowanie. Obrócił się w prawo, a ja przez chwilę przestraszyłem się, że mnie dojrzy. Moje obawy zostały uśpione, gdy znów spojrzał na Eve kontynuując wątek.
- A nawet jeśli, jak Ty sobie to wszystko wyobrażasz? Przecież on pewnie nawet nie wie o tym, że wyjechała, wcale nie kontaktuje.
Co? Eliza wyjechała? Kiedy? Gdzie? Po co?
- Skąd wiesz? Nie jest chyba taki tępy - Eveline wtrąciła swoje trzy grosze do tej rozmowy, ale średnio docierał do mnie ich sens.
Gdzie jest teraz Eliza? Dlaczego nie ma jej w mieście? Co ze ślubem? Co z dzieckiem?
- Chyba jednak jest. Przychodzi do domu przynajmniej dwa razy w tygodniu, odbębnia wizytę i go nie ma. Niczym się nie interesuje. - zauważyłem, że Nieznajoma otwiera usta by mu przerwać, ale nie udało jej się to. - Zakładając nawet, że Twoja hipoteza jest prawidłowa i on ją nadal kocha, to... Jak sobie wyobrażasz całą resztę? Podejdę do niego, poproszę o rozmowę i powiem mu 'hej Damon, nie żebym miał ochotę się do Ciebie jakoś specjalnie odzywać, ale chcę Ci powiedzieć, że jakieś dwa tygodnie temu zostałeś ojcem. Gratuluję stary'?
Powoli przetwarzałem informacje. Mówili o mnie. Mówili o Elizie. Mówili o jej dziecku. Mówili o mnie, jako o jego ojcu.
Co?
Mówili. O. Mnie. Jako. O. Jego. Ojcu.
CO?
Chris raptownie się odwrócił, a na ustach Nieznajomej pojawił się szeroki uśmiech. Te obrazy docierały do mnie jak przez mgłę.
Mówili o mnie jako o ojcu dziecka Elizy. Czyli Eliza ze mną była w ciąży. O kurwa. W myślach dodałem do pamiętnego grudnia dziewięć miesięcy. Wypadły mniej więcej dwa tygodnie temu. O kurwa.
Serce biło mi jak szalone.
Jestem ojcem! Kurwa jestem ojcem! Ojcem dziecka Elizy! Ileż to razy w myślach marzyłem by być na miejscu Chrisa? By być ojcem jej dziecka, by wziąć z nią ślub? A nagle okazuje się, że to wszystko jest moje. Na wyciągnięcie ręki.
Musiałem to tylko potwierdzić.
- Eliza urodziła moje dziecko? - zapytałem.
Chris popatrzył na mnie wściekle, ale Eveline z uśmiechem to potwierdziła.
To prawda.
Boże, musiałem ochłonąć. Emocje brały nade mną górę, więc podszedłem do baru prosząc o setkę. Alkohol ani trochę nie pomógł mi ochłonąć, ale chyba sprawił, że zacząłem logicznie (na może nie do końca, ale na pewno bardziej niż wcześniej) myśleć.
Wróciłem do braciszka i nieznajomej.
Kłócili się.
- Eliza zabroniła Ci z nim o tym wszystkim rozmawiać! - Chris był wyraźnie rozzłoszczony. Chyba wreszcie zdał sobie sprawę, że Eveline to wszystko zaplanowała.
- Tak, ale nie zabroniła mi odpowiadać szczerze na jego pytania, gdy zapyta - przypomniała mu.
- Ale zrobiłaś to specjalnie. Wiedziałaś, że tu będzie.
- Tak. Tobie Eliza nie zabroniła niczego, więc musiałeś mu powiedzieć Ty. I tak byś mu powiedział, a że mi zależało na tym, żeby stało się to prędzej niż później to musiałam Cię sprowokować.
Chęć delektowania się kłótnią przegrała z chęcią zdobycia jak największej ilości informacji. O Elizie, i o moim dziecku.
- Chris - chyba pierwszy raz zwróciłem się do niego po imieniu. Zawsze mówiłem do niego z ironią braciszku. Nie wiem co mnie podkusiło do tej zmiany. W każdym razie byłem pewny, że nic innego nie przeszło by mi przez gardło. Tylko i wyłącznie zwrócenie się do niego po imieniu było w porządku. Było na miejscu.
Właściwie to nie tylko ja byłem zdziwiony moim zachowaniem. Eveline uśmiechnęła się zachęcająco, a Chris... Chyba próbował uwierzyć w to, że się przesłyszał.
- Ja... - próbowałem kontynuować to co zacząłem - Chcę wiedzieć.
To nie było to co chciałem powiedzieć, ale tylko to potrafiłem ująć w słowa.
Chris nadal miał zaciętą minę, ale Eveline chyba postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
- Kochasz ją? - zapytała.
Tyle razy próbowałem sobie wmówić, że już jej nie kocham, że zależy mi tylko na jej szczęściu, ale to na nic się zdało. Nawet gdybym chciał to nie umiałbym skłamać.
- Tak, kocham ją.
Eveline z uśmiechem spojrzała na Chrisa, a on... Czy mi się wydawało, czy jego gniew zmalał?
- Chcesz z nią być? - Nieznajoma kontynuowała przesłuchanie.
A ja musiałem przed nimi otwarcie przyznać, że o niczym innym nie marzę. Ich reakcje były podobne jak przy poprzednim pytaniu.
- A teraz uwaga - Eveline spoważniała, patrząc mi prosto w oczy, prześwietlając tym samym moją duszę niemal na wylot - Czy będziesz umiał, nie czy chcesz, tylko czy będziesz umiał - starała się dokładnie podkreślić o co dokładnie jej chodzi - być z nią, świadomy, że oboje nie zachowywaliście się wobec siebie w porządku? Nie wypominając jej tego, bez względu na to, co ona będzie robić?
Chodziło jej o to, czy będę umiał nie mieć jej za złe tego, że nie powiedziała mi o dziecku? Skąd ja miałem to wiedzieć?
- Nie wiem czy będę umiał - przyznałem otwarcie. Czułem, że ona jest po mojej stronie, i warto być z nią szczerym. - Będę się starał, by nie tyle zamazać, co zrehabilitować to co zrobiłem źle. Skupię się na sobie, nie na niej. I jeżeli da mi szansę, to... Kurde, ja chce z nią być bez względu na wszystko, i w sumie to może to dziecinne, ale kocham ją i nie wierzę, że to może się nie udać.
Eveline znowu się uśmiechnęła i spojrzała z radością na Chrisa.
- Zaręczam Ci, że mówi szczerze. Możesz mu powiedzieć gdzie ona jest - zwróciła się do niego.
- Nie mogę powiedzieć.
Co? Czułem, że jestem tak blisko swojego szczęścia, a tu nagle... Nie może mi powiedzieć?!
- Jak to?! - Eveline też nie kryła oburzenia.
- Obiecałem, że nikomu nie powiem, nawet Tobie - Chris próbował się usprawiedliwić. A ja traciłem entuzjazm i całą nadzieję.
- Cholera - wyszeptała. - Co teraz?
Usiadłem na krześle, znowu czując się źle. Jak przez ostatnie miesiące. Bez życia.
- Damonie... - hola, hola, Chris też zwrócił się do mnie po imieniu? - Chcę... Cię przeprosić. Wierzę Eve, że to co mówisz to prawda. Wierzę, że kochasz Elizę i chcesz z nią być. Wierzę, że chcesz jej szczęścia. Dlatego przepraszam Cię, że próbowałem ją przed Tobą chronić, tym całym ślubem. Ale... Wtedy miałem tylko ją.
Spojrzałem na niego i... Poczułem potrzebę wyrzucenia z siebie tego wszystkiego, do czego w życiu bym się przed nim nie przyznał.
- Też chcę Cię przeprosić - jeżeli już jesteśmy przy takich sentymentalnych smentach, to warto to zakończyć raz na zawsze - Wiedziałem, że Eliza jest dla Ciebie ważna. Właśnie dlatego się nią zainteresowałem. Chciałem... Byś poczuł się źle. Przepraszam.
Ostatnie słowo było wypowiedzieć najciężej, ale gdy już było po wszystkim poczułem się o wiele lepiej. Tym bardziej, że Chris podszedł do mnie i mnie uścisnął.
Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że mam brata. Nie osobę z którą jestem w jakimś tam stopniu spokrewniony więzami krwi, ale brata, który może być również kimś bliskim. Przyjacielem?
- Nie mogę Ci powiedzieć gdzie jest Eliza. Ale jest ktoś... Kogo znasz... Z kim masz kontakt... Kto to wie... I nie obiecał jej, że nikomu nie powie.
W tym momencie przestało mi się wydawać. Wreszcie miałem brata. Brata, który owszem - powoli - ale stawał się moim przyjacielem. Nie miałem za to już nadziei - miałem pewność, że wszystko skończy się... dobrze.
Wzruszyłam się... naprawdę się wzruszyłam.... Eveline cudownie to rozegrała.. Pogodzenie się braci.. Wreszcie zbliża się HappyEnd:) Ciekawe czy Eliza urodziła dziewczynkę czy chłopca.. Niech Damon ich odnajdzie i wszystko sobie wyjaśnią:) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń