Ja: Jest beznadziejnie... Nie mam weny...
To się musi wreszcie skończyć. Nie może tak być. Nie zniosę dłużej Damona. Jego widoku. Jego obecności. Nie wystarczy wyjazd, potem, na studia. Przecież byłby bratem mojego przyszłego męża. Zatem, muszę się uwolnić od ich obu.
Boże, co ja... Chciałam uwolnić się od Chrisa?
Co takiego przyszło mi do głowy? Jak mogłam w ogóle chcieć od niego uciec?
Ale chciałam.
Boże, naprawdę tego chciałam.
Ale... Nie, nie mogłam. Przecież, to by go dobiło. Nie mógł pomóc Eveline, a teraz wyszłoby na to, że ja też uciekam od jego pomocy. Kuźwa, ale przecież musiałam. Kochałam ich obu i właśnie z tego powodu powinnam uciec. By pomóc sobie.
Ale... Jak?... Kurwa...
Może... Eveline. Tak...Ona. Moja przyjaciółka. Tyle razy chciałam ostatnio by była ze mną, by była przy mnie.
By powiedziała co mam robić.
Czy ja byłam normalna?
„Przyjedź. Proszę. Potrzebuję Cię”
Poszło. Przyjedzie. Albo i nie. Ale przynajmniej wyjdzie na to, że próbowałam. Chociaż teraz już w mojej głowie zrodził się plan. Mam nadzieję, że lepszy niż ten Chrisa.
Wróciłem od ojca. Z rodzinnego, przeklętego obiadku. Cholera. Przestań o tym kurwa myśleć. Ona Cię nie chce. Ona wychodzi za mąż za Twojego przeklętego brata. Ona urodzi mu dziecko. Człowieku, w jakim świecie Ty właściwie żyjesz?
A w domu, co? Matka, która widzi, że coś jest nie tak. Ale przecież kurwa nie powiem jej co mnie męczy.
Zadzwonił telefon. Agatha. Kurwa, jeszcze jej mi tu brakowało.
- Tak? – odebrałem telefon.
- Hej skarbie – mimowolnie się wzdrygnąłem. – Gdzie jesteś?
- W domu.
- Zaraz będę.
- Nie... - ale nie usłyszała tego, bo natychmiast się rozłączyła. Cholera. Nie chcę jej. Nie chcę nikogo innego. Tylko Elizę. Która z kolei nie chce mnie. Zajebiście po prostu.
Ale... Poddałem jej się. Bo co miałem robić? Wtedy... Chciałem tylko zapomnieć. O niej. Ale im dłużej próbuję, tym bardziej jestem pewny, że po prostu się nie da.
Jestem nienormalny.
Próbowałem... Wyobrażać sobie, że Agatha to ona. Starałem się. Ale one są tak różne, albo zbyt dobrze znałem Elizę. To nie było po prostu to. Gdy dotykałem Elizy... Po prostu czułem... To coś. Niezidentyfikowany prąd... Agatha... Nie czułem nic. Nie mogłem się do niej zmusić.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. No tak, Agatha. Nie mogę dłużej. Kurwa. Nie mogłem dłużej patrzeć na Elizę. Nie mogłem dłużej patrzeć na Chrisa. Nie mogłem dłużej próbować zapomnieć o tym całym zamieszaniu w towarzystwie Agathy. Nic nie mogłem robić. Kurwa, tak ma wyglądać teraz moje życie?
Ruszyłem otworzyć jej drzwi. Tak, wpuszczę ją, powiem, że... Doceniam jej obecność, ale nie chcę się z nią dłużej widywać.
- Co dzisiaj robiłeś? - Zapytała swobodnie, niemal rzucając mi się na szyję. Zawsze próbowałem ją odruchowo objąć, ale zawsze mnie coś powstrzymywało. Kurde, muszę z tym skończyć.
- Mówiłem... Rodzinny obiad.
- Mogłeś mnie zabrać.
Stop. Kurwa, nie, muszę przerwać to teraz.
- Nie chciałem Cię zabierać. I nie chcę też żebyś tu przychodziła, tak często.
Miała taką minę, jakbym ją spoliczkował. Szok.
- Spoko, możemy spotykać się u mnie - dość szybko się zreflektowała.
Weź się w garść, i skończ to, co nigdy nie powinno się zacząć.
- Ja... Nie chcę się z Tobą spotykać.
Spojrzała na mnie z zaciętością. Pięknie. Nie mam siły na dyskusję.
- Nie rozumiem. Zrobiłam coś nie tak?
Co mam jej powiedzieć? Że nie zastąpi mi Elizy? Tak, po prostu mam oznajmić, że jej nie chce?
- To... Ja. Nie chcę z Tobą być - o nie, muszę się jakoś zreflektować, by jej nie urazić. - Nie chcę z nikim być.
To akurat nie była prawda, ale czego nie wie, to ją nie zaboli.
- Będę czekać.
Kurwa, co?
- Nie.
- Dobra, wiedziałam. Chociaż nie wierzę. Nie wierzę, że się zakochałeś. Ty. Naprawdę, bym Cię o to nie posądziła. I to na dodatek w niej. I w czym tu ona jest lepsza ode mnie?
Odprowadziłem Elizę do domu.
Nie myślałem, że będzie tak... ciężko.
Kochałem Elizę, ale... Straciłem tą pewność, która mną kierowała na samym początku.
Nie było nad czym myśleć, przecież się nie wycofam.
Ale jednak myślałem. Tylko, że nie o sobie. O Elizie. Bo niby, była twarda, niby już panowała nad sytuacją. Ale wydawało mi się, że to niby jest bardzo kruche.
- Wycofuje się.
Agatha? Pod moim domem? Nawet jej nie zauważyłem.
- Cześć o co Ci chodzi? - Zapytałem.
- O nasz, a właściwie Twój plan. Nie dam już rady.
- Co? O co Ci chodzi? Czego nie dasz rady? - Nie byłem do końca pewny o co jej chodzi, ale miałem jakieś przeczucie. Raczej smutne przeczucie.
- Nie mam zamiaru więcej spotykać się z Damonem - odpowiedziała.
Przeczucie mniej więcej się sprawdziło.
- Dlaczego? Myślałem, że tego chcesz? To wszystko... No nie wiem, chociażby to Twoje kłamstwo o ciąży, wydawało mi się, że jesteś zdeterminowana, a Ty rezygnujesz?
- Po prostu wreszcie zmądrzałam.
- Zmądrzałaś? To znaczy?
- Zrozumiałam po prostu, że mnie nie chce.
Tak po prostu? Agatha zrezygnowała? Kurwa, tylko z moim szczęściem to się mogło zdarzyć.
- Co teraz? - zapytałem.
Chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
- Co chcesz. Ja nie mam zamiaru już dłużej się wtrącać. Właściwie, to... Przydało mi się te kilka miesięcy. Przynajmniej już wiem. I właśnie za to Ci dziękuje. Więc... Plan może zostać nadal tajemnicą. Właściwie, to... Nieważne.
Odwróciła się na pięcie, i już miała odejść.
- To wszystko? - zapytałem. Byłem zaskoczony. Całą tą sytuacją. A nie lubię bywać zaskoczony.
- Tak, tylko to chciałam powiedzieć.
Zostawiła mnie, a ja nie wiedziałem. Nie wiedziałem, czy to coś zmienia. Co mam teraz zrobić? Czy w ogóle muszę coś robić? Nie... Co ma być to będzie. Muszę czekać na rozwój wydarzeń. Po prostu czekać.



Ciekawe co Eliza wymyśliła... No i dobrze, że Damon rzucił tą całą Agathę. Miło, że dziewczyna przejrzała na oczy. Mam nadzieję, że Chris też przejrzy na oczy i wyjaśni tą całą sytuację. Eliza ma być z Damonem i tyle!! Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńKiedy nastepna?
OdpowiedzUsuń18 maja
UsuńNN u MNIE:) Zapraszam serdecznie:*
OdpowiedzUsuń