sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 26 - Ciąg dalszy
Chris miał rację. Jego plan był idealny. Wszystkie moje obawy, reakcja rodziców, ukrywanie prawdy przed Damonem... Teraz wszystko wydawało się o wiele prostsze. O wiele bardziej realne.
Tyle, że gdy z momentem, gdy Chris zaczął wcielanie planu w życie, ja coraz bardziej żałowałam, że się zgodziłam.
Niby wszystkie moje problemu rozwiązały się same. Tylko, coraz bardziej było mi ciężko. A gdy o wszystkim dowiedział się Damon... Miałam ochotę, to wszystko porzucić...Naprawdę... W momencie, gdy o wszystkim się dowiedział, miałam wrażenie, że naprawdę mnie kocha, i nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. Ale zanim zdążyłam pomyśleć, czy cokolwiek, on już odszedł, ani razu się na mnie nie oglądając.
Z żalem doszłam do wniosku, że to wszystko po prostu działo się w mojej chorej głowie.
Tak, ja go pokochałam, a on... Kurwa, po prostu. Idiotka totalna. Jak mogłam tak pomyśleć? Przecież kurwa...Już dawno wiedziałam, że nic dla niego nie znaczę. Że jestem tylko zabawką. Ta chwila, w której wydawało mi się, że jest inaczej... Płakałam więcej niż kiedykolwiek. Wizja tego, że mogłoby być dobrze, za bardzo po prostu bolała.
Tak bardzo chciałam żyć normalnie...
Poszedłem do domu, mojego domu, zamknąłem się w moim pokoju, usiadłem w kącie, i po prostu płakałem. Było mi po prostu kurwa źle. W mojej głowie panował istny chaos.
W pierwszej chwili myślałem, że jej nienawidzę. Jak mogła mi to zrobić? Pójść z nim do łóżka? Pieprzyć się z nim? Zapomnieć o mnie? O tym jak ją wtedy całowałem? Jak ją pieściłem? Jak ją wielbiłem?
Kurwa, czy można jednocześnie kogoś kochać, i nienawidzić?!
Bo kurwa, nadal chciałem by była obok, mimo wszystkiego. Chciałem, by to ze mną była zaręczona, i to mi miała urodzić dziecko. Kurwa, tak bardzo chciałem być na jego miejscu.
Ja pierdolę. Miał wszystko. I kiedyś, i teraz. Wszystko, co ja kurwa chciałem mieć.
Co teraz miałem zrobić? Jeszcze kilkanaście godzin temu chciałem jakoś walczyć. Ale czy teraz ma to sens?
Zniszczyłem wszystko. Dosłownie zjebałem. Gdyby nie ja, do niczego podobnego by nie doszło.
Teraz co najwyżej mogłem mieć ją w myślach...?
To wszystko zabrnęło za daleko. Powinienem o niej po prostu zapomnieć.
Tak, jak ona zapomniała o mnie.
Nie będę dzwonił, pisał, tak jak tego chciała.
Nie będę tęsknił.
Dam jej spokój.
Tak, jak ona tego chciała.
Usłyszałem dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. Agatha.
- Halo.
- Jak mi poszło?
Nie miałem czasu by dokładnie przeanalizować całą sytuację. Dopiero co, zostawiłem Elizę, która była w fatalnym stanie. Mogłem jedynie domyślać się dlaczego. Ale nie chciałem naciskać. A co do Agathy... Póki co wszystko wskazywało na to, że wszystko idzie zgodnie z planem.
- Myślę, że dobrze.
- Tylko tyle?
- A czego oczekiwałaś?
- W sumie to nie wiem. Może jakiś podziękowań, a może wskazówek co robić dalej?
Mam się teraz bawić w swatkę?
- Nie wiem... Daj mu trochę czasu, na ochłonięcie i przemyślenia. A później idź go pociesz.
- Jak?
- Jak chcesz. Nie mów, że nie wiesz.
Usłyszałem jak śmieje się przez telefon.
- A jak się ma Eliza?
Kurwa, co ją to obchodzi?
- A masz coś do niej?
- Chcę jej podziękować. I może... pogratulować.
O nie.
- Umawialiśmy się.
- Oj, no dobra. Żartowałam. Wracając do tematu... Mam iść do niego teraz?
- Nie wiem. W sumie, chyba lepiej nie. Wiem, że jest tępy, ale może skojarzyć Ciebie i się zorientować? Juto, pojutrze. Zależnie od tego, jak wyjdzie. Nie dziś. Nie wiem ile to zajmie.
- Okej. Posłucham się Ciebie. Chociaż na dobrą sprawę... Nie wierzę, że w tym uczestniczę.
Cztery miesiące później:
Koniec roku szkolnego. Koniec, wreszcie koniec. Nie tej gry niestety, tego całego udawania. Ale przynajmniej nie musiałam więcej na nich patrzeć. Na Damona i Agathę.
Kurwa, było mi cholernie źle. Za każdym razem gdy go widziałam, rozpadałam się na kawałki. Nie mogłam przestać o nim myśleć. I to było... No, dlaczego? Dlaczego mimo starań, nie mogłam o nim zapomnieć? Cały czas mi o sobie przypominał. Swoją obojętnością, z jaką mnie mijał. Stałym bywaniem u Chrisa, chociaż wcale nie zwracał na mnie uwagi, a nawet zdawał się żałować, że tam w ogóle był. Kurwa, co to w ogóle było? Dlaczego jeszcze mnie bolało? Dlaczego było tak, jakby jeszcze mi zależało, jakbym jeszcze go kochała...?
Położyłam rękę na swoim brzuchu.
Może dlatego.
Może dlatego, że było coś co nas złączyło. Coś, a raczej ktoś. Ktoś, kogo pokochałam bezwarunkową miłością. Ktoś, dla kogo byłam w stanie stawić czoła, kolejnemu dniu, kolejnym problemom.
Moja kochana niespodzianka.
Z rozmyślań wyrwała mnie mama, oznajmiając, że Chris czeka na mnie w salonie.
Chris.
Mój Chris.
Nie miałabym nic przeciwko, gdyby był tylko on, ale tym razem zyskiwałam w komplecie całą jego rodzinkę u niego na obiedzie.
O ile pani Waiter zawsze była i nadal jest cudowna, o tyle przy ojcu Chrisa czułam się cholernie dziwnie. A pewnie, spotkam tam jeszcze Damona.
Och, daj spokój idiotko. Na co jeszcze liczysz? Bądź realistką. Nie licz na nic, albo chociaż licz ma to, że nie weźmie na ten cholerny obiad Agathy.
A może to by było nawet lepiej.
Wszędzie chodził z Agathą, brakowało jej tylko tam.
Kurwa, powinnam przestać o tym rozmyślać. Przecież nie chciałam, żeby mnie jeszcze bardziej ta cała sytuacja bolała. Powinnam była przestać się tym wszystkim zadręczać. Przestać całkowicie o tym myśleć.
Ale w gruncie rzeczy cieszyłam się, że na tym spotkaniu jej nie było.
- Więc co teraz Elizo?
Pytanie było skierowane do mnie, ale jak zwykle odpłynęłam. I jak zwykle Chris przyszedł z pomocą.
- Tato, mówiliśmy o tym. Naprawdę, nie chcemy odbiegać zbyt daleko w przyszłość.
Uśmiechnęłam się, a Chris złapał mnie za rękę.
- No, ale przecież złożyłaś gdzieś papiery.
U, zaczyna się.
- Tak, w najbliższej okolicy. Głównie.
Jejku, czy to jest najlepszy moment, by rozmawiać o tym z rodzicami. O tym, że z Chrisem postanowiliśmy nie zmieniać naszych marzeń, i złożyć papiery wszędzie tam, gdzie zamierzaliśmy zanim postanowiliśmy się pobrać.
Jak to brzmi. Postanowiliśmy się pobrać. Kiedy właściwie do tego doszło? Kiedy właściwie zaczęłam brać w tym udział? Zaraz zwariuję.
- A Ty Damon?
Oj, oj, oj. Niby zmiana tematu, a muszę teraz na niego spojrzeć i słuchać jego głosu.
Nie, jego widok... Chyba będzie zawsze mnie boleć. Nawet nie byłam w stanie dostatecznie skupić się na sensie jego wypowiedzi.
I te jego oczy, gdy niechcący omiótł nimi pokój, i napotkał mój wzrok...
Nie, nie, nie. Nie mogę. Nie mogę tak dłużej?
Czy to wszystko ma jeszcze sen? Co mogę z tym wszystkim zrobić?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)



Czy tylko ja mam wrażenie, że nikt nie zyskuje na tej sytuacji?? No bo Eliza nadal kocha Damona i nigdy nie pokocha tak mocno Chrisa. Damon nadal kocha Elizę, a Agathy pewnie nie. Więc nikt nie jest szczęśliwy tak naprawdę. Tylko udają, albo próbują sobie wmówić, że tak jest lepiej. Mam nadzieję, że Eliza to wszystko naprawi. Już tylko ona może to zrobić, bo Damon niestety już chyba zrezygnował... Pozdrawiam i czekam na NN.
OdpowiedzUsuńNN u mnie. Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńUważam tak samo jak AnnSalvatore. Oboje tylko tracą, a to wszystko przez plan Chrisa. Myślę że powinien dostać od losu nauczkę, aby tak nie mieszać. Mam nadzieję że Eliza w końcu powie Damonowi o swoich uczuciach, a on jej o swoich. Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział ;>
OdpowiedzUsuńKiedy nastepna czesc? O.o
OdpowiedzUsuń4 maja :)
Usuńkiedy kolejna częśc ? :>
OdpowiedzUsuńDziś pojawił się 29 rozdział, następny będzie, gdy napiszę więcej niż dwa rozdziały do przodu.
Usuń