sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 25 - Konfrontacja

Co miałem teraz do cholery zrobić? Caroline wyraźnie powiedziała, że ona by walczyła... Ale... Jak?
Poszedłem do domu mojego ojca. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio przebywałem tam o wiele więcej niż w moim prawdziwym domu. Prawda była taka, że podświadomie liczyłem, że spotkam tam Elizę. Jej widok (bo oczywiście w towarzystwie Chrisa) bolałby jak cholera, ale cóż poradzić, że po prostu miałem ochotę na nią całkowicie przypadkiem wpaść?
Wszedłem do domu, i skierowałem się do swojego pokoju. I tak nie miałem nigdy co tu robić. Albo słuchałem muzyki, albo rozmyślałem o Elizie, albo udawałem, że słucham ojca, albo marzyłem o Elizie, albo wkurzałem Chrisa, albo wyobrażałem sobie co powiem Elizie. Wiem, totalny pojeb ze mnie.
- Nie podoba mi się to - usłyszałem z kuchni głos ojca.
Mimowolnie się zatrzymałem.
- Mi też się mogą nie podobać niektóre twoje decyzje. Szczególnie, z przeszłości.
WTF? O co chodzi? Może byłem egoistą, ale byłem pewny, że w podtekście tej rozmowy na pewno znajdowałem się ja.
- Spokojnie. Chris... Jesteś całkowicie pewny?
- Tak. Właściwie dalsza rozmowa nie ma sensu. Mogę już iść?
 O kurwa, jak się nie ruszę, to wyjdzie na to, że podsłuchiwałem.
Ruszyłem do swojego pokoju, i zanim zamknąłem za sobą drzwi, usłyszałem jak Chris wychodzi z kuchni.
Nic nie usłyszałem. Nic treściwego. Ale nie spodobało mi się to. Miałem złe przeczucia. Tak po prostu. O co kurwa mogło chodzić?

- Hej, Damon, zaczekaj!
Usłyszałem głos za moimi plecami i mimowolnie się odwróciłem. Tak, pięknie. Agatha. Od wczoraj, czyli od tego co podsłuchałem, było mi po prostu źle. Niedobrze. Nie wiem dlaczego. Czułem się, jakbym coś bezpowrotnie stracił, nie wiedząc nawet co. A dziś zwlokłem się z łóżka i pomaszerowałem do tej przeklętej szkoły, tylko po to, by pogapić się na Elizę.
- Cześć - rzuciłem krótko, nie zwalniając tempa.
Złapała mnie za ramię, zmuszając bym się zatrzymał.
- Hej, nie bądź taki. Nie możemy nawet przez chwilę pogadać?
- A mamy o czym?
Już miałem odejść, ale znowu mnie powstrzymała. Położyła rękę na moim policzku, zmuszając bym na nią spojrzał.
- Nie wiem czy mamy. Po prostu... Myślałam, że potrzebujesz teraz trochę wsparcia. Różnie między nami bywało, ale na pocieszaniu to ja się znam - pogładziła mnie po policzku.
Odsunąłem się od niej na bezpieczną odległość.
- Nie sorry, coś Ci się pomyliło. Nie potrzebuję żadnego wsparcia, świetnie sobie radzę.
Było to ewidentne kłamstwo, ale wątpiłem w jej szczere intencje. Nie lubiła Elizy. Miała mnie pocieszać, i doradzać, co mam zrobić by ją odzyskać?
Odwróciłem się na pięcie mając zamiar jak najszybciej się jej pozbyć.
- Nie wiem czy coś do niej czujesz. Ale bez względu na to czy tak czy nie, nie wmówisz mi, że nie boli to, że się zaręczyła. I to z facetem którego nie lubisz.
Co kurwa?
- Coś Ty powiedziała?
Odwróciłem się powoli, i dostrzegłem jej zdziwioną twarz.
- To... Ty jeszcze nic nie wiesz?
- Co mam kurwa wiedzieć?
- Wiesz... Nie jestem chyba odpowiednią osobą...
- Mów kurwa co wiesz! - straciłem panowanie nad sobą.
Równocześnie dostrzegłem jakiś niespodziewany błysk w jej oczach, ale niezbyt mnie on zaalarmował.
- Jak chcesz... Wczoraj... Zupełnie przypadkiem usłyszałam jak Chris mówił o tym Caroline. Prosił by do niej zaszła, i by pogadały na babskie sprawy. Ale że zamierzają się hajtnąć, to usłyszałam wyraźnie.
Kurwa, to o tym rozmawiał wczoraj Chris z ojcem. Ojcu się to nie podoba. Ale decyzja już zapadła. Przecież kurwa nie mogę do tego dopuścić.
- Wiesz... - kontynuowała. - Wniosek nasuwa się sam. Po prostu wpadka. Nie wydaje mi się, żeby Eliza zdecydowała się stanąć na ślubnym kobiercu z innego powodu. Nasza Elizka... Kto by pomyślał, że się nie zabezpiecza...
Kurwa, nie wierzę. Nie, kurwa no nie. Zostawiłem Agathę, szybko się oddalając. Zawołała coś, ale nawet nie dotarło do mnie co.
Musiałem się dowiedzieć... Czy to prawda. Kurwa, nie mogę. Przecież Eliza, mnie kocha. Tak myślę. Nie mogła, od tak po prostu zapomnieć tego co jest... No dobra, co było między nami. Nie mogła od tak dojść do wniosku, że to jednak Chris, jest tym jedynym. Nie po tym, jak byliśmy razem wtedy... Nie, nie wierzę, że ona... Mogła to zrobić z nim. Po tych wszystkich jebanych zapewnieniach miłości?
"Pierwszy ruch z mojej strony już był. Poszło mi świetnie. Spodziewaj się jakiejś sceny. A."
Pięknie. Trochę mnie zamroczyło, ale w końcu już postanowione. Złapałem Elizę za rękę. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Ufasz mi? - zapytałem.
- No jasne.
- Uśmiechnij się dla mnie.
Spełniła moją prośbę, i posłała mi najpiękniejszy ze swoich uśmiechów.
Nie poszedłem do szkoły. Nie mogłem tam myśleć, a niestety miałem o czym. Musiałem na spokojnie przeanalizować całą sytuację. Rozważyć co jeśli to, a jeśli tamto.
Po pierwsze musiałem się dowiedzieć, czy naprawdę się zaręczyli.
Jeśli nie, zamierzałem błagać Elizę, by mi wybaczyła. Nie wiem, padłbym na kolana czy coś w tym stylu.
Jeśli tak... Musiałem się dowiedzieć czy jest w ciąży.
I kolejne dwie opcje.
Jeśli nie, jak wyżej błagałbym ją, by dała mi się wytłumaczyć, by zrozumiała, by na nowo mi zaufała.
Jeśli tak... No, jeśli i chcą cię pobrać, i Eliza jest w ciąży, to chyba oczywiste jest, że to jest jego dziecko.
I co wtedy? Usunę się po prostu w cień?
Jeśli miałaby zostać jego żoną, i urodzić mu dziecko...
Stop! Może wcale tak nie jest? Może niepotrzebnie się martwię? Muszę się dowiedzieć.

Stałem przed szkołą i czekałem aż zadzwoni ostatni dzwonek. Z początku miałem zaczekać na Chrisa w jego domu. Ale nie mogłem. Byłem też ciekawy jej reakcji.
Wyszli razem ze szkoły, trzymając się za ręce. Śmiali się. Prawie nigdy się tak nie zachowywali. Nigdy tego wcześniej nie zauważyłem, a na Elizę patrzyłem przecież dosyć często. Wyglądali tak uroczo, że aż zrobiło mi się niedobrze.
- To prawda? - zapytałem. Chciałem delikatnie przejść do tematu, zacząć od jakiejś błahej pogawędki, ale nie mogłem. Musiałem wiedzieć natychmiast.
- O co Ci chodzi? - zapytał Chris.
Patrzyłem na Elizę. Już nie miała przyczepionego uśmiechu do twarzy. Patrzyła na mnie, z lekką zaciętością.
- Już nie udawaj.
Nie wiem co mnie podkusiło. Coś mi po prostu kazało spojrzeć na dłoń Elizy, i poszukać pierścionka. Był. Kurwa, no nie.
Nie czekałem na odpowiedź.
- Zaręczyliście się.
To już nie było pytanie. A ja już nie patrzyłem na Elizę. Patrzyłem na niego, i tą jego zaciętą twarz. Nie potwierdził.
Ale też kurwa nie zaprzeczył!
Znowu spojrzałem na nią. Było widać, że się zmieszała. Ale musiałem dowiedzieć się przecież jeszcze jednego.
- Jesteś w ciąży?
Nie odpowiedziała. Ale odwróciła wzrok.
Kurwa, no nie. Ja pierdolę. Dlaczego?
Odwróciłem się na pięcie, i ruszyłem szybkim krokiem przed siebie.
Byłem zły. Miałem ochotę się wyżyć. Przywalić komuś. Komuś. Chrisowi. Kurwa, no.
Moje życie straciło sens. Jeśli kiedykolwiek je miało.

3 komentarze:

  1. OMG!!!! Dlaczego Damon w ogóle nie wziął pod uwagę, że Eliza jest z nim w ciąży?!? Może jak się zastanowi to wpadnie na ten pomysł. Mam nadzieję, że tak, no i że w jakiś sposób Eliza mu wybaczy i będą razem. Pozdrawiam i czekam na NN:*

    OdpowiedzUsuń
  2. jego życie miało sens wtedy kiedy miał Elizę :) a teraz wszystko się pomieniało w jego życiu :< biedny... szkoda mi go trochę ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. NN u mnie:) Serdecznie zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń