sobota, 23 marca 2013

Rozdział 24 - Trudne rozmowy

Dobra. Agatha załatwiona. Teraz pozostawała Eliza. Kurczę, im dłużej nad tym myślałem, im więcej zrobiłem, tym bardziej byłem pewny jej sprzeciwu. No, ale się zgodziła. Tak będzie najlepiej. Jak sam w to uwierzę łatwiej będzie mi ją przekonać.
Jak będę twardy i konsekwentny to wszystko się uda.
Poszedłem do niej. Przywitała mnie z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
- Co jest? - zapytała.
Czyżby widziała, że się stresuję?
- Nic. A coś nie tak? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Masz trochę dziwną minę.
- Może się trochę stresuje. Bo mój plan wchodzi w życie, i już nie można zawrócić.
- Aha, dobra. Mam już się bać?
- Nie. Mam coś dla Ciebie.
Wyjąłem z kieszeni, złoty pierścionek z pięknym dużym oczkiem.
- Oto rozwiązanie Twoich problemów - powiedziałem. Kurwa, wyrzuć z siebie drugą część, i będzie po sprawie. - Pierścionek zaręczynowy.
Widziałem na jej twarzy szok. Zdziwienie. I niemal wiedziałem co teraz nastąpi.
- Co?! Nie... No, chyba zwariowałeś! Nie pozwolę Ci zmarnować sobie życia, z mojego powodu!
- Nie. Mam swoje racje. Jestem tego pewny. Wymyśl coś co da taki efekt. Damon da Ci spokój, Twoi rodzice mnie lubią i z tą całą sytuacją prędzej czy później się pogodzą. A w szkole... Nie uważasz może, że łatwiej będzie iść z podniesionym czołem we dwójkę?
- Nie. Nie wiem. To bez sensu.
- Wiem, że nie tak to powinno być. Nie kochasz mnie, tak jak jego. Wiem o tym doskonale. Jednak biorąc pod uwagę, że oboje... - chciała mi przerwać, ale jej nie pozwoliłem. - Tak, oboje mamy złamane serce, masz kłopoty, a ja się do nich poczuwam. Nie mam zamiaru się z Tobą na ten temat sprzeczać. Oboje możemy sobie pomóc. Niczego poza tym od Ciebie nie oczekuje. Daj sobie pomóc.
- Nie jestem do tego przekonana. Nie, może lepiej nie...
Małe kłamstewko nie zaszkodzi.
- Powiedziałem już swoim rodzicom.
- Co?! To nie był dobry pomysł.
- Mój tata i tak zostanie dziadkiem.
- Ale... - Czyżbym wygrał? Nie wiedziała co powiedzieć.
- Miejmy to już za sobą.
Chciała coś dodać, coś powiedzieć, ale nie mogła zebrać w sobie rozsądnych argumentów. Musiałem być twardy. Decyzję już podjąłem. Pociągnąłem ją za rękę.
- Musimy iść do Twoich rodziców. Ja będę mówił.
Boże, co ja najlepszego zrobiłam? Co MY zrobiliśmy?
Utworzyliśmy piękną bajkę (no dobra, Chris utworzył), o naszej wielkiej miłości, zbliżeniu które nie było zaplanowane i o jego skutkach. Oczywiście, zdajeMY sobie sprawę (z tego co mówił Chris), że to co się wydarzyło bardzo komplikuje naszą przyszłość, ale stawimy tym wszystkim wyzwaniom czoła RAZEM.
Nawet ładnie to brzmiało w jego ustach. Przez chwilę, gdy mój mózg dopadło skrajne otępienie, byłam nawet skłonna w to uwierzyć.
Przez cały czas, jak Chris mówił, patrzyłam w swoje kolana. Nie chciałam widzieć tego zawodu w oczach rodziców. Po skończonej rozmowie, tata wziął Chrisa na stronę, a ja poszłam do siebie.
Już za późno by wszystko naprawić. Chociaż właściwie nawet nie wiedziałam od czego miałabym zacząć tą całą naprawę. Najlepiej od nie zachodzenia w ciąże.
Może byłem nienormalny. Nie, na pewno byłem nienormalny. Ale chęć rozmowy przeważyła. Musiałem z kimś pogadać. Poradzić się. Po prostu wyszedłem na miasto, z myślą, że poważnie pogadam tudzież wyżalę się pierwszej osobie którą spotkam.
I oczywiście pierwszego spotkałem Chrisa. Nie, no kurwa, nie mogę. Nie on. Odstąpię od tej pierwszej osoby. Niech będzie druga.
Ale druga była Agatha. Zajebiście. Z deszczu pod rynnę. Nie miałem na co czekać, ulotniłem się najszybciej jak mogłem, z nadzieją, że mnie nie zauważyła.
Kurwa, do trzech razy sztuka.
Trzecia była Caroline.
Cóż, w głębi serca też nie byłem zbyt zachwycony, ale nie mogę przecież wybrzydzać. A Carol, to spoko laska, i jedynym jej minusem w tym momencie było to, że przyjaźni się zarówno z Elizą, jak i z Chrisem.
- Hej. - powiedziałem.
- O, cześć! Co tu robisz? - zapytała. Od zawsze wydawała mi się miła. Nie spoglądała na mnie z niechęcią, więc ostatecznie nie zrezygnowałem ze swojego planu.
- Tak sobie spaceruję. Masz czas? Chciałbym pogadać.
Spojrzała na mnie z niemrawą miną.
- Mam czas - powiedziała. - Ale jeśli chcesz mnie jakoś namówić, bym przekazywała coś komuś to to jest bez sensu.
Miała na myśli oczywiście Elizę. No, ale w sumie nie tego w tej chwili chciałem.
- Nie chcę, byś przekazywała komukolwiek cokolwiek w moim imieniu. Chcę po prostu zapytać, co byś zrobiła na moim miejscu.
- To znaczy?
Och, miałem już dość. Było mi wszystko jedno. Niech się kurwa wszyscy dowiedzą, nie będę tego wiecznie przecież ukrywał. Ale nie... Pieprzona umowa. Chociaż... Czy ona naprawdę mnie jeszcze obowiązuje?
- Wyobraź sobie, kogoś kogo bardzo nie lubisz. Bez powodu właściwie, ale tego kogoś nie cierpisz, chcesz mu zrobić na złość. I zaczynasz spotykać się z jego... powiedzmy dziewczyną. W twoim przypadku byłby to chłopak, ale... Nieważne. Więc... Ta osoba... Ten chłopak dowiaduje się, że się z nim spotykałaś tylko dlatego, by się jakoś odegrać... Na tej osobie której nie lubisz. Ten chłopak z Tobą zrywa, a Ty uświadamiasz sobie, że się w nim naprawdę zakochałaś.
- Wasze relacje są o wiele bardziej popaprane.
Ale żeś Amerykę odkryłaś kobieto...
- Wiem.
- Ale ja nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Prawda jest taka... Sorry, ale wszystko spieprzyłeś, sam sobie jesteś winny. Straciłeś jej zaufanie, i nic nie wskazuje na to, byś miał je jakoś szybko odzyskać, a z tego co obserwuję... Coraz bardziej ją męczysz tym swoim zachowaniem.
- Wiem, ale.. Kurwa ona nawet nie chce ze mną porozmawiać!
- Dziwisz się?
W sumie...
- Nie.
- Nie przyjaźnimy się. Na przyszłość Ci powiem, żebyś nigdy więcej nie wybierał mnie, gdy będziesz myślał o zwierzeniach. Szczególnie tego typu.
Ta jasne. Dzięki Ci wielkie bo bardzo mi pomogłaś! Jestem teraz kurwa w jeszcze gorszej sytuacji, niż byłem wcześniej.
- Ale... - już myślałem, że po prostu odejdzie, lecz jednak nie. - Gdybym była na Twoim miejscu, to był walczyła. Nie wiem jak, ale bym walczyła.

3 komentarze:

  1. Nie podoba mi się ten cały genialny plan Chrisa!! Mam ochotę krzyczeć z wściekłości!! No i to, że Eliza to zaakceptowała potęguje moją wściekłość!! Jednak rozmowa Caroline i Damona i jej ostatnie słowa dają mi nutkę nadziei.. Wiem, że Damon będzie walczył o Elizę i w końcu będą razem. I tu mam małą prośbę: Niech to będzie już niedługo(oczy kota ze Shreka). Uwielbiam Damona i jak sobie wyobrażam, że cierpi to mi się robi smutno... Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebista notka, ale Chris zaczyna mnie coraz bardziej wkurzać, nie czuję że z jego planu wyjdzie jakiś happy end... Ale mam nadzieję że Damon będzie walczył ;). Zapraszam do siebie na notkę, pozdro : )

    OdpowiedzUsuń