
Warto było. Tak, dostałem w twarz, ale znowu była blisko, znowu poczułem jej smak. Nie było tak jak chciałem, ale i tak gdy będę miał okazję, to z pewnością to powtórzę. No dobra, przyznaję się - obsesja na jej punkcie z każdym dniem wzrasta, a im bardziej mnie nie chce, tym bardziej ja jej pragnę. Oczywiście, wątpię czy działałoby to też w drugą stronę. Gdyby tylko mnie zechciała... Byłbym najszczęśliwszy ever.
Naprawdę, po raz pierwszy w życiu chyba nie wiedziałem, co chcę zrobić. Nie miałem żadnego planu, żadnego najmniejszego pomysłu jak mógłbym ją odzyskać, jak znowu do siebie przekonać.
Po raz pierwszy w życiu potrzebowałem rady, co mam zrobić. Po raz pierwszy też żałowałem, że nie mam przyjaciela. Owszem, mama zawsze była i będzie moim przyjacielem, ale jakoś sobie zbytnio nie wyobrażałem naszej przyszłej rozmowy. Że co niby powiem? Bo wiesz mamo, chodzi o dziewczynę. Zacząłem się z nią spotykać, by wkurzyć Chrisa, tak, tego mojego brata, ona się o tym dowiedziała, i teraz nie chce nawet na mnie patrzeć. Nie, nie było nawet takiej opcji, by spróbować cokolwiek powiedzieć mamie. Myślałem o odnowieniu kontaktu z Jack'em, moim kumplem z podstawówki, ale jak by to wyglądało? Totalnie jebnięty pomysł.
Ruszyłem przed siebie, nadal o tym rozmyślając. Szukałem jakiegoś wyjścia z tej całej popapranej sytuacji, ale... no właśnie... nie wiedziałem co mam robić.
Zaszedłem niemal pod własny dom numer dwa, zanim zorientowałem się, że idę w złą stronę. Cholera. Nie miałem ochoty tam iść, ale w sumie co to za różnica. I tak nic nie zrobił bym w domu, a tam poudaję trochę że słucham, i będę robił to samo co robiłbym w domu. Czyli nic.
It's even harder to picture
That you're not here next to me
You say it's too late to make it
That you're not here next to me
You say it's too late to make it
Leżałam u jego boku. Pomogło. Kurwa mać, pomogło! Nie wierzyłam w to, ale jednak. Czułam się chociaż odrobinę lżej. Był teraz blisko, więc nie odrzucił mnie, chociaż ja dawno bym siebie znienawidziła na jego miejscu. Zdecydowanie nie zasługuję na niego.
If happy ever after did exist
I would still be holding you like this
All those fairytales are full of shit
One more fucking love song I'll be sick
Usnęła w moich ramionach.
Nie chciałem zrobić nic nie tak. I bez tego było jej ciężko.
Pierwszą moją myślą, było to że po prostu pójdę i mu wpierdolę. Tak, że wreszcie zrozumie, że ma się ode mnie, od Elizy i całej reszty moich bliskich po prostu odpierdolić.
Ale zaraz potem dotarło do mnie, że to nie rozwiąże całej listy moich problemów. Elizy problemów. Naszych problemów.
Eliza nadal go kochała.
Bolało, owszem. Ale cóż mogłem na to poradzić? Nie miałem pojęcia, co mógłbym zrobić, by jej w tej kwestii pomóc. Istniał w ogólne jakiś lek na miłość? Może czas by tu pomógł. Ale ja nie. Zresztą, gdybym miał być szczery, ja też nie byłem fair. Jakaś część mojego serca, przecież nie przestała kogoś kochać. Ale wracając do Elizy i jej problemów...
Była w ciąży.
Czyli reakcja rodziców, przyjaciół, Damona. Szkoła. Studia, i cała jej przyszłość.
Mój jebnięty braciszek. Czego on właściwie od niej nadal chce? Przecież wszystko się wydało, ten jego fałsz, Eliza wszystko wie, więc dlaczego nie daje jej spokoju?
Może ją naprawdę kocha?
Kurwa, nie poznaję samego siebie. W cuda wierzę. No pięknie. Jak taki pojebany pomysł mógł w ogóle przyjść mi do głowy?
Więc... Chodzi o tą całą jego pieprzoną zemstę.
Kurwa, aż tyle? Czy to jego zachowanie ma jakikolwiek sens, gdy Eliza wie wszystko i go nie chce? Czego on kurwa chce? Czy uważa ją, aż za taką idiotkę? A może po prostu chce wkurzyć mnie? Tyle problemów narosło odkąd się pojawił...
A ciąża? Eliza nie chce mu o niczym mówić, chce się odciąć. Ale... Jak ona to zamierza zrobić? Przecież za kilka miesięcy będzie to widać, a Damon nie jest chyba taki tępy, by nie dodać do tej ich przygody dziewięciu miesięcy...
A jej rodzice? Przecież to było więcej niż pewne, że będą chcieli wiedzieć, kto jest ojcem. Eliza nie umie zbytnio kłamać, a zwłaszcza przed nimi. Powie im to prędzej czy później. Oni tak tego nie zostawią, i na pewno się z nim skontaktują, albo bezpośrednio, albo przez matkę. I tak się o tym dowie. I pewnie będą go jeszcze namawiać do ślubu, jeśli dobrze znałem pana Danvers'a.
I tak on się dowie. Dlaczego nie miałby wziąć odpowiedzialności? Przecież to jego dziecko. Słyszałem wieżę w pokoju obok, więc mogę go za chwilę o tym poinformować.
Ale nie poszedłem do niego. Trzymałem już dłoń na klamce, ale zawróciłem, wziąłem paczkę papierosów i wyszedłem na balkon.
Kurwa, ja nie chciałem, żeby cokolwiek wiedział!
Bałem się. Nie wiem czego. Że jak się dowie, weźmie na siebie odpowiedzialność? Że być może będę musiał patrzeć na ich ślub z rozsądku? Że nawet jak tego ślubu nie wezmą, będę patrzył jak stale jest obecny w jej życiu?
Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem samemu do tego dopuścić. Musiałem wymyślić jakieś inne rozwiązanie.
Właściwie nasunęło się ono samo. Było najlepsze i najprostsze.
A Damon nigdy by się nie dowiedział, że będzie pieprzonym tatuśkiem. Rodzice Elizy nie byliby zachwyceni, zawiedzeni na pewno, ale na tym by się skończyło. Przy szczęśliwym biegu okoliczności wszystko mogłoby się zakończyć nawet szczęśliwie. Nie musiałaby z niczego zrezygnować.
Tak, to dokładnie muszę zrobić.
Trochę mój plan trzeba będzie dopracować, ale... Dzięki niemu mógłbym chronić Elizę przed Nim. Tylko ją teraz mam.



Chris chce wmówić wszystkim, że to jego dziecko!?!? Przynajmniej tak ja widzę ten jego plan.. Może gdyby wiedział, że Damon naprawdę kocha Elizę to by zmienił zdanie. No i ciekawe co na to Eliza.. Jeżeli się zgodzi na takie rozwiązanie to będzie to trochę nierozsądne z jej strony.. No ale to do Ciebie należy decyzja co dalej. Może Chris ma inny plan.. Zostaje mi tylko czekać na NN. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNN u mnie:) Zapraszam serdecznie i wszystkiego dobrego z okazji Dnia Kobiet:*
OdpowiedzUsuń