Nie wiem co mnie tchnęło. Wiedziałem jedynie, że nie wytrzymam do jutra, że muszę się z nią spotkać już dziś. Zawsze mi zależało, ale to co teraz poczułem... Tego nie da się opisać, tego nie można sobie wyobrazić. To potrzeba bycia z drugą, ważną dla siebie osobą. Wspieranie jej, radość z jej obecności. Nie wiem, jak to opisać. W każdym razie czuję to teraz, a wcześniej czułem tylko raz... Wait... Eliza. Dla niej miałem być wsparciem, dla niej musiałem być silny. Zdecydowanie nie była to pora by cokolwiek wspominać, a co dopiero się rozczulać.
Droga do niej zawsze mi się dłużyła, jednak dziś było inaczej. Ba, nawet nie doszedłem pod sam dom, bo spotkałem ją przecznicę przed, i to z nim...
Czy to moja wina, że za każdym razem kiedy go widziałem chciałem mu wpierdolić, a gdy go widziałem z nią, chciałem to zrobić podwójnie?
Kłócili się. A potem...
Potem ją pocałował, a moje serce zamarło. Widziałem ją w objęciach innego, chociaż naprawdę nigdy nie była moja. Sytuacja się powtarza, a ja znowu nie wiem co robić. Co z tego, że chwilę po tym dała mu w twarz? Traciłem Eve po trochu, a teraz czuję się tak jakbym tracił po kawałku Elizę.
Eliza poszła w stronę swojego domu, a Damon stał jeszcze chwilę i również się zmył. Właściwie to nawet nie zorientowałem się gdzie, tak byłem zaabsorbowany Elizą. Pewne było jedynie, że nie udał się w stronę z której szedłem.
Gdzie ja byłem? Miałem iść... Tak, muszę do niej iść, przecież nie wytrzymam jeśli jej nie zobaczę. Nie wiedziałem tylko czy będę w stanie udawać, że nie wiem co się wydarzyło przed chwilą.
Ale nie musiałem szukać Elizy w domu. Stała przed posesją, jakby nie wiedząc, co ma zrobić.
- Och, znowu Ty... - powiedziała jadowitym tonem, słysząc zapewne moje kroki.
Odwróciła się jednak, i diametralnie wyczułem zmianę jej nastawienia.
- Przepraszam... Myślałam, że to... Ktoś inny.
Celowo nie wymówiła jego imienia. Wiedziałem, że o niego chodzi. No bo o kogo innego?! Chciałem zrobić jej jakieś wyrzuty, choć nie miałem do tego najmniejszego prawa. Właściwie, to skutecznie powstrzymał mnie jej smutny wyraz twarzy.
- Coś nie tak? - zapytałem.
- Nie... Tak... Chris, ja... Przepraszam. Za wszystko. Jestem głupia, tępa i ... Szkoda słów. Nie zasługuje po prostu byś tu teraz ze mną był, ja... Zrobiłam coś głupiego. I teraz wychodzą tego efekty. Albo zaraz wyjdą. Ja... Nie chcę Cię ranić, chcę byś był szczęśliwy, dlatego... Nie przejmuj się mną, i moimi kłopotami. Ciesz się z życia... Beze mnie.
Nie docierało to do mnie. Znowu to samo. Znowu miałem wrażenie, że to się już wydarzyło. Podobnymi słowami pożegnała mnie Eveline, zanim wyjechała. Straciłem ją. Nie mogłem teraz stracić Elizy...
- Wyjeżdżasz?
Dopiero teraz Eliza spojrzała mi w oczy. Zawsze uważałem oczy za okno duszy. I to co teraz za nimi widziałem, ani trochę mi się teraz nie podobało. Widziałem rozpacz...
- Raczej nie, chociaż może tak byłoby najlepiej.
Chociaż tyle. Nie stracę jej. Przynajmniej mam szansę jej nie stracić.
- Masz problemy, rozumiem, ale damy rade. Znajdziemy wyjście z sytuacji, choćby była nie wiem jak beznadziejna - próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej. Musiałem.
- To jest mój problem... Nie mogę od Ciebie wymagać, ani nawet pozwolić, byś się w to mieszał.
Kobieca logika. Gdybym jej tak nie kochał, byłbym na nią cholernie zły.
- Znamy się od dziecka. Jesteś dla mnie ważna. Spróbuj nie podzielić się ze mną problemem, to pomyślę, że nie uważasz mnie za przyjaciela. W końcu przyjaciele powinni się wspierać?
Milczała. Co mam do cholery zrobić?!
- Jak wydusisz to z siebie będzie Ci łatwiej - powiedziałem. - Przecież widzę jak się męczysz.
- To... Ufam Ci, jesteś moim przyjacielem tyle, że... Chyba nie chcę, żebyś mnie znienawidził. Bo... Mój problem nie należy do łatwych... Nie chcę... Wystawiać naszej przyjaźni.
Ach, więc o to chodzi! Czy nie rozumie, że bez względu na wszystko zawsze będę przy niej?
- Głuptasie, czy Eve, kiedykolwiek przestała być Twoją przyjaciółką? Mimo wszystkiego co się wtedy działo?
- Nie, ale...
- Masz odpowiedź.
Znowu milczenie. Tym razem nie zamierzałem go przerywać.
- Okej. Powiem Ci. A przynajmniej spróbuję, bo właściwie to nie wiem, czy będę w stanie. Ale uprzedzam, że to jest gorsze, od wszystkiego co sobie wyobrażasz.
Poszliśmy do niego. Nie chciałam siedzieć w moim pokoju, wszystko w nim rzucało stale cienie na moją duszę. A u niego... Tak, miał zdecydowanie wygodniejsze łóżko do zwierzeń. Nie wiedziałam od czego zacząć. Powinnam powiedzieć wszystko. Jakoś się usprawiedliwić. Miał to być mój monolog, już w drodze ustaliliśmy, że nie będzie mi przerywał. Na końcu miałam powiedzieć hasło, które zawsze używała nasza paczka. Mieliśmy siąść plecami do siebie, i po prostu przy sobie być. Nic więcej.
- Zacznę od... Damona. - powiedziałam. - Bo... Ja... Dzisiaj rozmawialiśmy. Mówił, że mnie kocha. Trochę... Się kłóciliśmy. I pocałował mnie. I... Nie chcę go. Nienawidzę. Boli tylko jak o nim pomyślę... Ale go chyba kocham. Chciałam, próbowałam... Przestać... Zapomnieć... Ale nie mogę. Nie umiem. I jeszcze... Myślę... Boże, jak ja mam to powiedzieć? Chyba... Jestem... Nie no, nie mogę... W... Ciąży.
O kurwa, powiedziałam to na głos. Nie mogłam wypowiedzieć tego w myśli, a powiedziałam to na głos! Jak to brzmi! Kuźwa, pięknie, teraz Chris mnie znienawidzi. Kurwa, kurwa, jaką byłam idiotką.
- Teraz... Nie wiem co mam robić. Jak mam z tym żyć. Nie planowałam tego. Po prostu wyszło. Zniszczyło... Nie, ja sama zniszczyłam wszystkie moje plany, nadzieje. Nie mam pojęcia, jak ja to powiem rodzicom. Nie wiem jak przeżyję, że będą mnie wytykać palcami w szkole. Nie wiem, jak sobie poradzę. Nie wiem jak będę odpowiadać innym kto jest ojcem mojego dziecka, nie wiem nic. Kurwa, ja się po prostu boję tego co będzie, boję się wszystkiego, od tego, że nie dam sobie rady, po reakcje Agathy. Boję się, że Damon się dowie, że to jego dziecko, boję się po prostu wszystkiego... Nie wiem co mam robić. I.. To chyba koniec... Zwierzeń... Więc...Kaktus.


Eliza powiedziała Chrisowi... W sumie dobrze, ale nie ukrywam, że wolałabym, żeby powiedziała to Damonowi. Oczywiście wiem, że Damon ją skrzywdził i w pewnym sensie zmarnował życie, ale razem na pewno było by im łatwiej. No a Chris z jego nienawiścią do Damona chyba nie ułatwi im pogodzenia się. Jednak mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Czekam na NN:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nn;*
OdpowiedzUsuń