sobota, 15 września 2012

Rozdział 10 - Impuls

 
Głupia. Głupia. Głupia. Naprawdę głupia. Naprawdę było ze mną nie zbyt dobrze. Było wręcz fatalnie. Powinnam była przestać sobie robić jakieś chore nadzieje. Chociaż nie - w tym wypadku były to po prostu urojenia.
Caroline tylko nieświadomie je podsyciła. A ja...
Wariowałam. Budziłam się kolejnego dnia rano, i myślałam jak to będzie. Całkowicie odmiennie. Całkowicie bez sensu.
W nocy, przed snem miałam nikłą nadzieję, że przestanie mi zależeć. Bo mi zależało, prawda? Że będę miała go gdzieś, skupię się na sobie i wreszcie będzie okej. Zupełnie innym scenariuszem było to, że po lekcjach zostaje go przed swoim domem, i gadamy, gadamy, gadamy... Sama nie wiem o czym. Po prostu to był jeden z scenariuszy wariatki.
Codziennie zastanawiałam się, czy uda mi się na niego nie patrzeć. Zawsze przegrywałam tą cholerną walkę z samą sobą.
Czy uda mi się przejść obok niego obojętnie. Ani razu mi się nie udało. Zawsze, chociaż go nawet nie widziałam. Odczuwałam jego bliskość, która wypełniała mnie takim... innym uczuciem. Takim słodkim uczuciem. Uczuciem, które mogłabym czuć całą wieczność. Chociaż nie. Wtedy wszystko było niesamowite, ale jednak takie niepewne. Odczuwałam wtedy to, co chciałam czuć, niekoniecznie było to prawdziwe uczucie. Zresztą, kto się połapie w tym moim pogmatwaniu, skoro ja sama tego nie ogarniam?
Nie mogłam jeszcze do końca uwierzyć, że moje szczęście było zawarte w jego niebieskich oczach i przecudownym uśmiechu. Były chwile, że oddałabym wszystko, za jego dotyk lub spojrzenie. Och, wariowałam po prostu.  Nie mogłam uwierzyć, że tak mnie zmienił. A może ja sama się zmieniłam? Nie, to on należał do facetów, którzy jednym spojrzeniem miażdżyli całą pewność siebie. Z pewnej siebie niepoprawnej marzycielki, stałam się skryta w sobie. Zamknięta. Ja pierdolę.
I taki był każdy dzień. Wariowałam. No kurwa coś było ze mną całkowicie nie tak. Na lekcjach też. Zero skupienia. Zazwyczaj słuchałam dość uważnie, może nie wszystkiego, ale tego co najważniejsze, przez co połowę pracy miałam z górki. A teraz wszystko się mieszało. Począwszy od tego, że zastanawiałam się czy on słucha, później dochodziłam do wniosku, iż mnie to nie obchodzi. Zaczynałam słuchać nauczyciela, gdy on, albo ktoś blisko niego zadawał, lub odpowiadał na jakieś pytanie. Raz nawet dostałam w takim momencie w głowę papierową kulką. Mimowolnie spojrzałam w jego stronę i wszystko przechodziłam od nowa. To był... A właściwie były takie odruchy, nad którymi po prostu nie mogłam zapanować. Wyjście ze szkoły było jednocześnie przyjemne, i jednocześnie uciążliwe. Wmawiałam sobie, że gdy wyjdę przestanę wariować, a uciążliwe, bo gdy nie było go w zasięgu wzroku wariowałam jeszcze bardziej. Po prostu. Wariowałam. Wszystko sprowadzało się do tego jednego słowa. Usłyszałam chociaż jego imię, od razu miałam swego rodzaju 'drgnięcie'. Wszystko co się z nim wiązało. Zauroczyłam się. Ciężko mi było przyjąć to do wiadomości, ale to była prawda. Nie miałam na razie planu, jak to przerwać i wrócić do normalności. W całym tym zagmatwaniu coraz częściej zapominałam o Chrisie, i to bolało mnie najbardziej.

"Pani B. chciałaby z Tobą pogadać. Chce chyba przełożyć spotkanie kółka, i ma nadzieję, że uda Ci się wszystko załatwić. Damon"
Pierwszy raz przeczytałam tego sms'a bez emocji. Za drugim razem, widziałam już tylko jego imię. Byłam pojebana. Chcąc nie chcąc wróciłam się do szkoły. Musiałam przestać o nim myśleć. Byłam naprawdę chora. Leczenie to było jedyne wyjście. Póki co musiałam znaleźć sobie zastępczy temat. Śmierć? Ani trochę mi się z nim nie kojarzyła. Nie miałam pojęcia też dlaczego ona akurat mi wpadła do głowy. Postać z kosą. Tak, nie było lepszych tematów do rozmyślań, kiedy się szło pustym szkolnym korytarze...
Coś zakryło mi usta. Czyjaś dłoń. I pociągnęła w stronę kąta za schodami? W pierwszej chwili myślałam że to, ta przeklęta kostucha. Serce waliło mi jak szalone, a do głowy nie przyszedł żaden pomysł. Wszystko działo się tak szybko.
- Cii... Nie bój się. Nic Ci nie grozi. Jestem popaprany, ale nie chcę Ci zrobić nic złego.
Znałam ten głos. Damon?! Ja pierdolę. Co on do cholery wyprawiał?!
Był blisko mnie. Mniej niż metr. Bardzo blisko. Zbyt blisko.
- Jestem chory. Zbzikowany. I w ogóle. Ale... Przepraszam. Wiem, że dałaś mi kosza, ale ja nie umiem. Będę próbował. Dopóki mi nie przejdzie, a na to się nie zapowiada.
- Co Ci nie przejdzie? - zapytałam jak głupia. Nie potrafiłam go dojrzeć, widziałam tylko zarys, kontury.
Ale doskonale go poczułam. Ten delikatny pocałunek. Krótki pocałunek. Odczułam to jako leciutkie muśnięcie moich ust.
- Czuję w Tobie coś wyjątkowego. - wyszeptał. - To coś nieustannie mnie przyciąga. Nie pozwala zapomnieć o Tobie nawet na minutę.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Jednocześnie nie mogłam uwierzyć, że to mi się podoba. I to bardzo podoba.
- Najgorsze jest to, że mi się wydaje, że ty też w jakimś stopniu odwzajemniasz moje uczucie - kontynuował. - Zdaje mi się, że mam silne zapotrzebowanie na Ciebie.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zresztą, czy na to była jakaś odpowiedź?!
- Damon... - zaczęłam.
- Wiem, głupi jestem. Jestem świrem. Jestem psycholem. Przepraszam. Mam nadzieję, że więcej tego nie powtórzę.
- Och zamknij się wreszcie! - zirytowana przybliżyłam się do niego i go pocałowałam. Jeżeli coś w tej sprawie ma wyjść, to musi wyjść właśnie teraz. Innej okazji może nie być.
Był zaskoczony. Wyczułam to. Ale gdy tylko zorientował się o co chodzi objął mnie w pasie, i przycisnął do ściany. To on prowadził, kontrolował, nadawał rytm pocałunkowi. To było takie... Niesamowite. Takie... Z pasją... Czułam się inaczej. Lżej. Miało być łatwiej.
- A co jeśli... - wyszeptałam. - z Tobą czuję się tak jakby... zapierało mi dech w piersiach? Jeśli moim nałogiem może być patrzenie w Twoje oczy? Co wtedy?
- Może warto spróbować. - Jego twarz była tuż przy mojej. Nie miałam siły nawet myśleć.
- A co z panią B.? - zapytałam, próbując wyszukać neutralny temat. Tej mieszaniny uczuć było zdecydowanie za dużo.
- Przepraszam. Mówiłem, że jestem świrem. Tak, tylko napisałem, by Cię zwabić tu.
- Cieszę się, że zostałam zwabiona. - Było to zgodne z prawdą. Moje serce wydawało się takie lekkie, i pełne!
Od tej pory miałam budzić się ze świadomością, że z dnia na dzień będzie tylko lepiej.

2 komentarze:

  1. Czasami chciałabym, byś napisała mi scenariusz mojego życia. Bo chociaż główna bohaterka jest zagubioną w sobie nastolatką, ten los co chwilę się do niej uśmiecha. Agh, gdyby tak było u mnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. No całkiem ciekawe moim zdaniem i sympatyczne.
    szkoda tylko że takie krótkie.
    http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń