Gdybym wiedziała, że tak to się skończy nigdy bym się w nim nie zakochała.
Nie chciałabym się dowiedzieć tego wszystkiego na jego temat.
Nie pozwoliłabym sobie na ciągłe szukanie go wzrokiem.
Nie chciałabym w ogóle go poznać.
Jednak już za późno.
To wszystko się wydarzyło, a ja nie umiałam od tak zapomnieć.
Zresztą...
Wszystko co się wydarzyło to moja wina. Sama jestem sobie winna.
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. W pewnym momencie zapomniałam o
granicy, która obowiązywała; o zasadach, które od dziecka gdzieś we mnie
tkwiły. Straciłam głowę dla jednego człowieka, który niewątpliwie zrobił
bałagan w moim życiu.
Ciągle nie docierało do mnie, że pokochałam faceta, którego szacunek do mnie
mieści się w łyżeczce od herbaty.
Ciągle o nim myślałam, tęskniłam. Mimowolnie.
Bo rozum cały czas podpowiadał mi, żeby spakować go do pudełka z napisem
'przeszłość' i wynieść na strych.
Chciałam... wyrzucić jego zdjęcie, usunąć wszystkie sms'y, numer.
Ale nie mogłam się na to zdobyć.
Ale nie mogłam usunąć go z pamięci.
Telefon leżał wyłączony, pod stertą ubrań. Całą niedzielę przepłakałam. Łzy
same cisnęły mi się do oczu. Miałam nadzieję, że jak się wypłaczę, to będzie
lżej. Ale na razie, nie widziałam końca. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę
przestanę ryczeć.
Najgorsze było to, że dzwonił.
Jak tylko wróciłam do domu, mama poinformowała mnie, że moja komórka cały czas
dzwoniła. Gdy na nią spojrzałam ujrzałam dziewiętnaście nieodebranych połączeń.
Od niego.
Od godziny dziesiątej następnego dnia, komórka znowu się rozdzwoniła. Na
początku, cierpliwie odrzucałam przychodzące połączenia. Ale nie długo. Za
każdym razem, gdy widziałam jego imię na wyświetlaczu, miałam wrażenie, że coś
dogłębnie rani moje serce. Zrezygnowana wyłączyłam telefon.
Straciłam w ten sposób kontakt ze światem. Sama nie wiedziałam czego chcę. Z
jednej strony, marzyłam o samotności, takiej jak teraz, ale z drugiej samemu
było tak ciężko...
Wieczorem przyszła do mnie Caroline. Nic nie mówiła, po prostu siedziała ze
mną, i mnie przytulała. Było mi o wiele lżej.
- Chris cię tu przysłał? - zapytałam, gdy już miała wychodzić.
- Tak. Uznał, że... Lepiej Ci będzie w moim towarzystwie.
- Aha.
Już była w drzwiach, gdy postanowiłam jej podziękować.
- Carol, ja... Dziękuję, i przepraszam. Zachowywałam się jak idiotka, i...
- Spokojnie, skarbie. Wszystko będzie dobrze.
W poniedziałek zrezygnowana zwlekłam się z łóżka. Dość szybko uwinęłam się z
poranną toaletą, i po piętnastu minutach byłam gotowa, by wyjść z domu. Nie mam
pojęcia, co mnie podkusiło, by wyjrzeć przez okno. W każdym razie, poczułam
niemiły skurcz w okolicach serca, gdy ujrzałam naprzeciwko mojego domu Damona.
Nie ma mowy.
Nie wyjdę z domu.
Siedziałam na krześle w kuchni, nerwowo patrząc na zegarek. Co pięć minut
sprawdzałam, czy nadal stoi przed domem.
Z letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Jakoś nie kwapiłam się, by go odezwać.
Zresztą, po trzech sygnałach i tak włączała się automatycznie sekretarka.
- Hej. I tak wiem, że tam jesteś. Już go nie ma. Możemy iść.
Chris?
Wyjrzałam przez okno, i zobaczyłam, że tam, gdzie stał wcześniej Damon stoi
Chris. Poczułam chociaż chwilową ulgę.
Chris w drodze do szkoły opowiadał mi, co działo się u niego wczoraj. Starałam
się maksymalnie skupić na jego słowach. Chciałam chociaż przy nim całkowicie
zapomnieć, o tym, co boli.
Szło mi nawet nieźle. Kiedy mijałam kogoś w drzwiach szatni, mogłam śmiało i
bez większego bólu obok niego przejść.
- Chcę pogadać - usłyszałam, jego głos, gdy zdejmowałam kurtkę.
Dla mnie już nie istniejesz.
Trzasnęłam szafką, i zręcznie go wyminęłam.
- Nie uciekaj przede mną!
Próbował złapać mnie za ramie, ale się wyślizgnęłam.
- Coś nie tak? - zapytał Chris, pojawiając się znikąd przy moim boku.
- Nie, chodźmy - mruknęłam.
- Nie, ja tylko CHCĘ POROZMAWIAĆ - ten, o którym
chciałam zapomnieć, położył nacisk na ostatnie dwa słowa.
- Chodźmy na chemię - pociągnęłam Chrisa za ramię.
Nie było łatwo. Już na informatyce nastąpił problem. Gdy tylko zajęliśmy
miejsca, zaczął iść w moją stronę. Na informatyce każdy robił przecież co
chciał. Gdzie miałam uciec? Nie miałam ochoty, ani go oglądać, ani tym bardziej
z nim rozmawiać. Nie byłam na to, ani odrobinę przygotowana.
Na szczęście Caroline przejęła inicjatywę i poprosiła Damona, by pomógł jej z
komputerem.
Jeżeli tak ma wyglądać mój dzień, to do końca życia nie wyjdę z domu.
Chris odprowadził mnie do domu.
Zaczęłam żałować, że w ostatnim czasie tak go od siebie odsunęłam. Ale w sumie
to, że teraz jest ze mną, świadczyło o tym, że nadal jest moim przyjacielem.
- Dziękuję, że jesteś.
Uśmiechnął się.
- Zechcesz mi powiedzieć, czym się rozczarowałaś?
- Nie wiesz? - zapytałam.
Po głowie stale krążyła mi myśl, że Chris cały czas wiedział, albo chociaż coś
przeczuwał. Mógł mi powiedzieć wcześniej. Chociaż... Może lepiej, że sparzyłam
się na własnej skórze? Może teraz będę mądrzejsza?
- Chyba nie.
Czułam, że mówi szczerze.
- Okazał się inny niż myślałam.
- Skrzywdził Cię? Zrobił Ci coś?
- Zawiódł.
Chris przytulił mnie. Wiedział zawsze czego potrzebuję, jeszcze zanim sama to
sobie uświadomiłam.
Dlaczego mam uciekać? Dlaczego muszę robić sobie przerwę? Czy nie mogę tak po
prostu zacząć żyć? Przecież na dobrą sprawę nic się nie stało.
Ucieczki są dla słabych. Ja jestem silna. Ja sobie poradzę.
Przecież jeżeli będzie chciał porozmawiać tak jak dzisiaj, to mogę spokojnie,
bez obecności Chrisa, pokazać mu, że nie mamy o czym rozmawiać.
Mogę patrzeć, nie omijając go wzrokiem. Mogę myśleć o nim, bez pojawiania się
żadnej łzy.
Tak zrobię.
Nie mogłem tego dłużej wytrzymać.
Nie chciała ze mną rozmawiać.
Nie miałem pojęcia co się stało.
W pierwszej chwili myślałem, że to ten skurwysyn Christopher. Nabrał odwagi i
jej powiedział. Ale nie rzucił mi się w oczy, kiedy wracałem do niej z napojem.
No, ale w sumie, co ja widziałem? Pustkę w oczach, w których widziałem cały
świat.
Czułem, że ucieka, chociaż nie byłem pewny. Nie miałem szans jej gonić, nie z
dwoma szklankami soku w ręce.
Pech, albo szczęście, że wpadłem na Caroline. Wtedy jeszcze chciała ze mną
rozmawiać. Powiedziała mi, że widziała Elizę, gdy rozmawiała z Agathą.
Co ta kurwa mogła jej naopowiadać?!
Nie miałem pojęcia, ale wiedziałem jakie z niej ziółko. Od samego początku, nie
dawała mi spokoju. Miałem nadzieję, że się jakoś doczepi, ale nie. Uważała, że
skoro znaliśmy się już wcześniej, ma jakieś fory czy coś.
Z tym, że na początku, w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że już kiedyś ją
poznałem. Była nieznaczącym epizodem w moim życiu, który teraz zdawał się
spieprzyć wszystko na czym mi zależało.
Eliza nie odbierała ode mnie telefonu. Uparcie odrzucała każde połączenie, a
później totalnie mnie olewając wyłączyła telefon.
Nie poddawałem się. Miliony razy słuchałem "Abonent jest czasowo
niedostępny...", by za dziesięć minut spróbować szczęścia znowu.
Wybrałem się nawet do Agathy. Chciałem wiedzieć o czym rozmawiała z Elizą.
Uśmiechnęła się z wyższością, i powiedziała, że o przyszłości. Bez pożegnania
ruszyłem z powrotem.
- Jak Ci się znudzi ta zabawa, to zadzwoń do mnie, będę czekać - zawołała.
Suka. Czułem, że coś knuła. Na pewno nie była to normalna rozmowa.
Najgorsze było to, że nie wiedziałem co jej powiedziała. Bez względu, na
wszystko musiało to być kłamstwo, bo żadne, naprawdę żadne relacje nie łączyły
nas odkąd przyjechałem do miasta. Nie mogła też wiedzieć nic, co starałem się
ukryć. Więc na pewno kłamała.
Tylko co do cholery mogła zmyślić?!
Jak mam się dowiedzieć, skoro nie chce powiedzieć, a Eliza też nie piśnie ani
słówka? Caroline w kontaktach ograniczała się do suchego 'cześć'. A Chris...
Nie ten idiota nic nie powie.
Muszę się dowiedzieć.
Przecież Eliza nie może cały czas mnie unikać.
Chociaż - jeżeli Chris będzie jej pomagał, to wszystko możliwe.
Muszę się dowiedzieć, gdy nie będzie go w pobliżu.
Na przykład teraz. Jedyny problem w tym, że raczej nie wpuści mnie do domu.
Trzeba tak to zorganizować, by nie miała wyboru.
Chyba już wiem, co chcę zrobić.
Poczytam coś. Jest jeszcze wcześnie. Nie będę rozmyślać, będę czytać. Tak, to
dobry pomysł. Czytanie w łóżku, po kąpieli nie jest zabronione. Tylko nie
jakieś nie wiadomo co. Zerknęłam na półkę z książkami, i w oczy rzucił mi się
gruby tom. Dziewczyna, która igrała z ogniem - tak, to będzie dobre.
Napiłam się łyk soku, i już miałam otwierać książkę, gdy usłyszałam pukanie w
okno?!
Zerwałam się z miejsca. Ktoś stał na balkonie i pukał w okno. Co to do cholery
miało być?!
Co tam do cholery robił Damon?!
Musiałam podejść i otworzyć okno. Pukał coraz głośniej, a nie chciałam, by
rodzice wpadli tu pytając co się tu dzieje.
- Co tu robisz? - warknęłam. Uchyliłam lekko drzwi balkonowe, by móc go stąd wypędzić. Do
pokoju wpadło zimne powietrze. Po głowie wciąż kołatało mi się jedno pytanie. Co
on do cholery tu robił?!
- Chcę pogadać - powiedział spokojnym tonem.
- Pogadać możemy kiedy indziej.
- Nie, nie możemy. Musiałem tu przyjść, bo tylko tu nie masz gdzie mi uciec.
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Dobra, niech gada i spada.
- Mów co chcesz i zejdź mi z oczu.
Odepchnął mnie lekko, i po prostu wszedł do mojego pokoju. Jakby nigdy nic, zdjął z
siebie kurtkę i spojrzał na mnie.
Kiedyś mu za to zajebię.
-Dlaczego mnie unikasz?
Co miałam mu do cholery powiedzieć?! Prawdę? Że mnie zranił i że mam dość jego
osoby? A może udawać twardą i powiedzieć, że tak będzie najlepiej dla niego i
Agathy?
- To najlepsze wyjście.
- Najlepsze? Dlaczego? Dla kogo? Bez żadnych wyjaśnień, nie powiesz mi nawet o
co Ci chodzi!
- Wiesz co… Nie, nie wiesz. A powinieneś. Nie mam zamiaru się z Tobą zadawać,
nie mam ochoty być tą złą, która niszczy cokolwiek. Zajmij się tym czym się
powinieneś zająć. Zamiast wdzierać się do mnie przez okno balkonowe.
- Czym się
powinienem do cholery zająć? Dlaczego masz być tą złą? Czy nie rozumiesz do
cholery, że ja Cię kocham?
Tego było już
za wiele. Cham. Dupek.
Miałam być
twarda. Nie, nie obchodzi mnie on, ani jego kłamstwa.
- Wsadź sobie
gdzieś te swoje wyznania. Nie dociera do Ciebie, że ja już wszystko wiem?
- Czy nie
możesz mi do cholery powiedzieć co wiesz?! To by wiele ułatwiło. Unikasz mnie,
nie odbierasz ode mnie telefonów, masz pretensje nawet nie wiem o co.
- Jesteś
bezczelny. No, ale skoro nalegasz. Idź zajmij się Agathą, i swoim nienarodzonym
dzieckiem.

Wiedziałam, że ta Agata kłamie!!! Damon nie mógł by zrobić coś takiego dziewczynie, którą kocha. Zaintrygowała mnie ta tajemnica między Chrisem a Damonem, ale pewnie niedługo się wyjaśni. A poza tym rozdział jest genialny. Wciągnęłam się na maksa i nawet nie zauważyłam kiedy już był koniec. Pozdrawiam. PS. Zapraszam na NN u mnie:)
OdpowiedzUsuńFajne, fajne... akcja się toczy. Pisz tak dalej ;D
OdpowiedzUsuńNN u mnie:) Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Uwielbiam, uwielbiam Twoje opowiadanie! Przeczytałam je chyba po raz trzeci :D Bo dwa razy na Onet'cie i teraz też ;) I za każdym razem tak samo wciągam się w fabułę Twojej historii! Naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3 Nie wiem dlaczego, ale mam takie dziwne wrażenie, że Damon jest bratem Chrisa ^^ No ale nigdy nie wiadomo ;> Czekam z niecierpliwością na kontynuację ;)
OdpowiedzUsuńDamon bratem Chrisa? Niemożliwe? Chociaż w pewnym stopniu to by się zgadzało, ale ja ma inne wrażenie, sadzę, ze zakończenie będzie zupełnie inne ;)
OdpowiedzUsuń