sobota, 6 października 2012

Rozdział 13 - Let's make love

Wszystko z pozoru zmierzało w dobrym kierunku. Niekiedy widziałem złość, nawet wściekłość niektórych osób. Nie zważałem na to. W końcu po trupach do celu. Ale to wszystko było tylko z pozoru. Coś się zmieniło. I to już dawno. Nie wiedziałem, albo raczej nie chciałem wiedzieć co. Oszukiwałem, i będę oszukiwał siebie. Coś takiego nie może zepsuć, mojego idealnego planu. To musi być złudzenie, przecież aktor grający na scenie rozpacz, tylko gra, udaje chcąc wywołać efekt. Tak samo jest ze mną. To tylko gra.
- Prowadź.
Chwycił mnie za rękę, i poprowadził dalej, w las. Dość szybko, po minucie, góra dwóch ukazał się mi drewniany, jak z bajki dom. Czy nie mógł mnie przestać zaskakiwać? Nie interesowałam się nigdy wcześniej gdzie dokładnie mieszka, ale mógł mnie już wcześniej tu przyprowadzić. Kolejne nieziemskie miejsce. Kolejne nieziemskie miejsce, odsłaniające moją słabość do nieziemskich miejsc.
- Cudo.
Uśmiechnął się zawadiacko, i pociągnął za rękę. Otworzył drzwi, wyczarowując znikąd klucz, i gestem zapraszając mnie do środka. Dom od wewnątrz wyglądał cudownie. Wyłożony był drewnianą boazerią w różnych odcieniach, meble idealnie się w całość wkomponowywały.
- Antyki?
- Większość. Cecha mamy. Jak wyszło w końcu na to, że się przeprowadzamy największym problemem, były właśnie one. Ale jakoś się udało.
- Niesamowite. Uwielbiam taki wystrój. U Chrisa większość domu jest w tym stylu, i do tej pory, to był mój ideał domu. Od teraz ma konkurencje.
Czy mi się zdawało, czy przez chwilę przez jego twarz przemknął niezidentyfikowany cień?
- Okej, to wyskakuj z ciuchów, a ja idę zrobić gorące kakao.
WYSKAKUJ Z CIUCHÓW?!
Chyba miałam mega zdziwioną minę. Mega zdezorientowaną.
- Tam jest łazienka, kotku. Zaraz znajdę Ci jakiś szlafrok, lub bluzę, nie wiem co znajdę. No i ciepły koc. Nie zauważyłaś, że mamy przemoczone ubrania? Co ty sobie w ogóle pomyślałaś? - wyszczerzył ząbki, a ja próbowałam wyjść z twarzą z tej sytuacji. Bezskutecznie.
Skierowałam się do wskazanego przez niego pomieszczenia. Jeszcze się do końca nie ogarnęłam, gdy Damon zapukał do drzwi, i przekazał mi swoją bluzę.
Swoją drogą miał rację. Zabawy na śniegu, musiały się skończyć przemoczonymi ubraniami. Nie da rady. Ogarnęłam się tak szybko jak się dało, i nieśmiało wyszłam z łazienki.
Słyszałam czyjeś krzątanie się po pokoju, więc ruszyłam w tamtym kierunku.
Damon zdawał się słyszeć moje kroki. Czułam się trochę dziwnie, w niemal samej bluzie, ale w końcu, już było za późno by zasuwać do domu.
- Seksownie - powiedział z uśmiechem, bardzo powoli przybliżając się do mnie.
O lol. Kocham go. I bez tego, no, ale cóż. Usłyszenie czegoś miłego, z ust ukochanej osoby (nawet jeśli niekoniecznie mija się z prawdą) jest jak najbardziej w moim wypadku pożądane.
- Yhym.
Teraz już był bardzo blisko, wręcz zbyt blisko, jeżeli jego bliskości byłoby kiedykolwiek za wiele.
To był bardzo słodki, i bardzo długi pocałunek.
- Zapraszam do salonu. Mógłbym Ci pokazać swój pokój, ale bądź co bądź, tu jest kominek, więc będzie cieplej. Wskakuj pod koc, a ja idę po obiecane kakao.
Zostawił mnie zanim zdążyłam choćby otworzyć usta, w geście protestu. Nie pozostało mi nic innego, jak się go posłuchać.
Było uroczo. Naprawdę nieziemsko. Trochę bałam się użyć tego słowa, ale aż biło romantyzmem.
Było cudownie. Miękkie łóżko, puchowy koc. Uśmiech Damona, i gorące kakao. Czegóż chcieć więcej?
Trwaliśmy wtuleni w siebie, momentami delektując się ciszą, chwilami zabawiając się rozmową.
- Za tydzień Mike organizuje domówkę. Idziemy? - zapytał.
- Jasne. Jak tylko dostanę zaproszenie.
- Wstęp wolny. Ale chcąc nie chcąc, ja już dostałem zaproszenie. I chcę iść z Tobą, a nie tylko być tam z Tobą, jak się dopcham.
- Jak się dopchasz? - nie mogłam się powstrzymać, przed wyrażeniem swojego sceptyzmu.
- Na ostatniej imprezie, cudem udało mi się kawałek z Tobą przetańczyć, zresztą zaraz odbił mi Cię Chris. Chcę mieć Ciebie zaklepaną.
Nie odpowiedziałam. Z jednej strony nie widziałam tego problemu do którego nawiązywał Damon, z drugiej, przyjście razem na imprezę widziałam, jako deklaracje, że ja i on...
- Okej.
To jedno słówko wypłynęło z moich ust, zanim zdążyłam dobrze tę sprawę przemyśleć.
- Pewna jesteś? Dobrze się zastanów. Nie chce byś czegoś później żałowała, czy coś. Na pewno pojawiły by się spostrzeżenie, że jesteśmy razem.
- A nie jesteśmy?
Uśmiechnął się. A co jeśli nie byliśmy, co jeśli to niedawne wyznanie, było ot tak, nic nie znaczące, bez względu na to, jak było słodkie? Nie mogłam znieść tego wzroku. Zamknęłam oczy.
- Kotku - jego szept przy moim uchu, mógł sprawić, że przestawałam się na niego gniewać. Ale w innej sytuacji. To miało być tylko czymś w rodzaju zabawy?
- Ja... Chciałbym, ale nie wiem, czy Ty chcesz? Czy chcesz być moją księżniczką, królową?
Od razu poczułam coś innego. Było mi lżej. I ta chwila cholernej niepewności tylko dlatego, że jestem kretynką?
- Nie można prościej? - zapytałam.
- Nie.
I tak go kocham, chociaż momentami wkurwia mnie aż miło.
- Pocałuj mnie - poprosiłam.
Nie musiałam długo czekać. Najpierw delikatnie złożył na mych ustach pocałunek, by chwilę potem rozkręcić się na całego. Ten pocałunek był zupełnie inny, niż te do tej pory. Bardziej namiętny, dziki. Zapierający dech w piersiach. Mogłam tylko delektować się smakiem, zapachem, bliskością. Patrzyłam sercem. Tylko sercem.
- To jak? - ponowił swoje pytanie. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi, ale chciałam przedłużyć tą chwilę, choćby w tak głupi, banalny sposób.
- Co jak?
- Chcesz być moją księżniczką?
- A kto by nie chciał?
Zacisnął usta w wąską linię, wyglądał wręcz przekomicznie, ale się nie ugięłam. Koniecznie chciałam, by trochę inaczej sformułował swoje pytanie.
- Będziesz moją księżniczką?
- Tak, będę.
Uśmiechnął się. Ja też. Tak już było. Gdy widziałam jego uśmiech nie mogłam opanować swojego, gdy napotykałam jego wzrok nie potrafiłam kontrolować mojego. Taka dziwna układanka.
Trwaliśmy przytuleni. Powoli za oknami robiło się ciemno, ale nie miałam ochoty nigdzie się ruszać, chociaż moje ubrania na pewno były już suche.
- Tak właściwie, to gdzie jest twoja mama? - zapytałam.
Coś mi się nie zgadzało. Przecież wiedziałam, że mieszka z mamą, a jej nie było najwyraźniej w domu.
- Wyjechała kilka dni temu do ciotki. Zaopiekuje się nią przez kilka dni, to szybciej wróci do zdrowia.
- No tak. A... - jak już byliśmy tak blisko, może by opowiedział mi to, o czym zazwyczaj nie chce mówić? - Powiesz mi coś, o Twoim ojcu?
Jego dwie tęczówki na chwilę sparaliżowały wszystkie moje zmysły.
- Ojciec spotykał się z moją matką, i swoją obecną żoną przed laty. Jego rodzice prawdopodobnie chcieli by się ustatkował, więc zaręczył się, a później pobrał. Nie z moją matką. Ona, usunęła się w cień, nie mówiąc mu nawet o tym, że jest w ciąży. To wszystko.
Nie patrzył mi w oczy, tylko przed siebie. Miał zacięty wyraz twarzy. Czułam, że nie lubi o tym wspominać, ale był dla mnie ważny, i wręcz chciałam wiedzieć. Taka okazja jak dziś, by go całkowicie zrozumieć, mogła się już tak prędko nie powtórzyć.
- To... On nawet nie wie, że ma syna?
- Wie. Kilka lat temu, przez przypadek się wydało. Od tego czasu utrzymuję z nim kontakt. Niedawno nawet poznałem jego rodzinę. Ale to nie zmienia faktu, że go nienawidzę.
- Jaki jest? - swoje pytanie wyszeptałam delikatnym tonem.
- Stara się. Ale to nie jest to czego oczekuję. Jestem trochę zawiedziony i rozczarowany. Widzisz, matka od samego początku jak byłem małym dzieckiem, pisała do mnie listy w jego imieniu, obdarowywała prezentami na gwiazdkę, czy urodziny. Wiesz, myślałem, że to od niego. Zawsze były większe, i nieporównywalnie najlepsze jakie dostałem w życiu. Matka, wpajała mi w ten sposób, iż mimo go z nami nie ma, to o mnie myśli. Teraz jak się okazało, że to była ściema jestem wściekły. Nie mogę na mamę. Więc zostaje on.
Nie wiedziałam co powiedzieć. A chciałam mu jakoś przekazać, że cieszę się, doceniam. Podzielił się ze mną częścią swojego sekretu, tajemnicy... To było ważne.
- Swoją drogą pamiętasz jak mnie nie znosiłaś?
To się nazywa zgrabna zmiana tematu.
- Zasłużyłeś.
- Nie wiem co takiego zrobiłem.
- Zawsze możesz się domyślić.
- Nic nie zrobiłem. Po prostu, kiedy próbowałem się do Ciebie zbliżyć, wyczuwałem w Tobie niechęć.
O cholera. Trafił w samo sedno.
- Chciałbym wiedzieć czym było to spowodowane.
- Sytuacja sprawiła, że na każdym kroku robiłeś coś co mnie irytowało.
- Przepraszam.
Dlaczego to mówił? Przecież na dobrą sprawę nie miał mnie nawet za co przepraszać. Było dobrze tak jak jest, więc po co wyskakiwał z durnym rozgrzebywaniem przeszłości?
- Już nie zmienimy przeszłości, która swoją drogą nie była taka zła. Ale możemy cieszyć się z teraźniejszości, czyż nie? - wypaliłam.
- Jak zwykle masz racje.
Co jak co, ale na komplementach to się znał.

Nie byłam w stanie zliczyć czasu, który z nim spędziłam. Było nieziemsko. Jednak, chcąc nie chcąc za oknem robiło się coraz ciemniej, więc musiałam powoli się zbierać. Nie była to zbyt przyjemna perspektywa - w jego ramionach, w jego bluzie, niemal przesiąknęłam jego nieziemskim zapachem.
- Będę się zbierać?
Kurczę, dlaczego przy nim nie potrafię postawić żadnej sprawy jasno? Dlaczego wypowiedziałam to w formie pytania?
- Nie musisz. To znaczy... jeśli chcesz, mam bardzo wygodne łóżko, w sam raz dla Ciebie, podczas gdy ja spałbym na kanapie, oczywiście.
Czy na każdym kroku, nie dawał mi możliwości wyboru? Decydowania? To było w nim takie... inne. Wspaniałe. Ale jeśli o to chodzi, to na dobrą sprawę, już dawno miałam podjętą decyzję. Choć nie powiedziałam tego głośno nawet swoim myślom, wiedziałam czego chciałam.

Zostałam. Napisałam rodzicom sms'a że nie wrócę na noc. Byli do tego przyzwyczajeni. Zdarzało się swojego czasu, że zostawałam na noc u Chrisa albo Eveliny. Nie było w tym nic złego. Evelina nawet w czasie swoich problemów, była moją najlepszą przyjaciółką, i tu jakikolwiek sprzeciw moich rodziców byłby zbędny. U Chrisa zaś zawsze na posterunku stali jego rodzice, więc moi mogli spać spokojnie.
Ale to była inna sytuacja.
Rodzice nie znali Damona. Nie wiedzieli że jestem z nim sama, w jego domu. Nie zdawali sobie sprawy, że mają tak nieodpowiedzialną córkę. Miałam jedynie nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na to, że nie napisałam, gdzie dokładnie jestem.

Bardzo wygodnie było mi w jego ramionach. Ogólnie Damon zaproponował obejrzenie jakiegoś ciekawego filmu, ale nie chciałam. Decyzja była podjęta, koniec z ociąganiem. Chcesz tego.
Albo i nie.
Przecież już podjęłam decyzję.
Którą zawsze można zmienić.
Ale jej nie zmienię.
Jesteś tego pewna?
Całkowicie.
Nie sądzę.
Spierdalaj.

- Chodź na łóżko.
Spojrzał na mnie, ze zdziwieniem. Jakby nie wierzył własnym uszom.
- Do łóżka, to Cię mogę najwyżej odprowadzić.
- Dlaczego?
- Nie wiesz?
Wiedziałam. A przynajmniej wydawało mi się, że wiem. Ale...
- Na początek, to wystarczy.
Pomaszerował przodem do swojego pokoju, zapalając po drodze lampkę. Jego pokój, był wykonany w tym samym stylu, co cały dom. Wszędzie dominował ciemny brąz, gdzieniegdzie współgrając z kolorem khaki.
Wspięłam się na łóżko, i zachęciłam go do zrobienia tego samego. Nie poruszył się. Będzie trudno. Ale nie poddam się. Przecież go kocham. Chcę mu to naprawdę pokazać.
Użyłam całej swojej siły, by pociągnąć go za bluzkę.
Zaskoczony, nawet nie próbował mi się przeciwstawić.
Leżał na łóżku, a ja wykorzystując sytuację, siadłam na nim okrakiem.
- Nie rozumiem Twojego oporu - powiedziałam. Patrzyłam mu cały czas w oczy. Speszył się. Moje kochanie.
- Nie chcesz tego.
- Chcę.
- Nie jesteś gotowa.
- Przekonaj się.
- Nie muszę.
Pocałowałam go.
- Musisz.
Byłam pewna, że nie będzie się cały czas opierał.
Kurde, może jestem nienormalna.
Ale to nie jest ważne.
Stop existing.
And start living.

3 komentarze:

  1. Nareszcie nowy rozdział:) I to jaki!!!! Po prostu cudo:P Ciekawe czy Damon w końcu ulegnie?? No i mam pewne przypuszczenie...Czyżby Chris był jego bratem?? Nie musisz odpowiadać po prostu napisz jak najszybciej kolejny rozdział. Pozdrawiam. P.S. NN u mnie. Zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałaś nowy rozdział, cieszę się i myślę, że takich rozdziałów będzie więcej, pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń