Obudziłam się kilkanaście minut przed
dzwonkiem budzika. Nie byłam już senna, ale zdecydowanie zbyt leniwa, by wstać
i po prostu zacząć się szykować. Postanowiłam przeznaczyć ten czas na
rozmyślania. Byłam niemalże pewna, że niedługo będę musiała podjąć decyzję.
Decyzję w sprawie Chrisa. Nasze niespodziewane wczorajsze zbliżenie musiało
ponieść za sobą jakieś konsekwencje. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Rozumieliśmy się bez słów. Ale czy byliśmy gotowi na miłość?
Oczywiście, że go kocham. Jest dla mnie ważny. Jak brat. A może ktoś więcej?
Przecież nie widziałam swojej przyszłości bez niego.
Widywaliśmy się prawie codziennie. Właściwie to biorąc pod uwagę ostatni rok,
to prawie nie byłoby potrzebne. Bez względy na pogodę wyciągaliśmy się z domu
na długie spacery, nawet w czasie choroby odwiedzali się wzajemnie. Jego
obecność w moim życiu, była głównym czynnikiem wpływającym na mój humor.
Snuliśmy plany na przyszłość, by za rok iść na studia do tego samego miasta.
Ale skąd mam do cholery jasnej wiedzieć, czy to miłość czy... nie wiem...
chociażby przyzwyczajenie? Chris jest właściwie jedynym przedstawicielem płci
przeciwnej, z którą mam dobry - ba, świetny kontakt. W końcu przyjaźnimy się od
dobrych kilku lat, a znamy jeszcze dłużej. Po wyjeździe Eveliny szczególnie się
do siebie zbliżyliśmy. Mogłoby się wydawać, że część miłości, którą ją
darzyliśmy przelaliśmy po prostu na siebie. Nie mogliśmy się rozstać, cokolwiek
by to miało znaczyć. Przestanie się widywać, byłoby męczarnią zarówno dla mnie,
jak i dla niego. A teraz trzeba było podjąć decyzję, o wspólnych relacjach.
Wybór spocznie zapewne na mnie, bo Chris, tak jak zawsze nie będzie mnie do
niczego namawiał, będzie czekał aż będę pewna. Tylko, jaką miałam podjąć
decyzję? Nie miałam najmniejszego pojęcia, i nic nie wskazywało na to, że w
najbliższym czasie mnie olśni.
Wraz z dzwonkiem budzika zwlekłam się z łóżka i zaczęłam szykować się do
szkoły. Zgodnie z prognozą pogody ten majowy dzień miał być słoneczny, więc pod
granatową bluzę zdecydowałam się włożyć niebieski top z napisami. Zdawało mi
się, że to zdecydowanie pasuje do jasnych rurek i szarych trampek. Gdy
spojrzałam w lustro, okazało się, że ani trochę się nie myliłam.
Upięłam włosy w kucyk na czubku głowy, i zajęłam się poranną toaletą. Zazwyczaj
się nie malowałam, ale dziś okazjonalnie przejechałam oczy tuszem do rzęs. Nie
wiem co mnie naszło, ale dziś... chyba chciałam czuć się wyjątkowo. W momencie,
gdy miałam wychodzić z domu dostałam od Chrisa, esemesa, że nie będzie go
dzisiaj w szkole. Cały dobry humor o ile go miałam wyparował ze mnie. Nie
będzie go dzisiaj w szkole. A ja miałam nadzieje. Ale na co? Że jak go zobaczę,
to mnie olśni, że będę wiedziała czego chcę. A tak... zostawał kolejny dzień
niepewności.
Mimo braku chęci poszłam do szkoły. Po południu mogłam się z nim zobaczyć
zanosząc mu notatki.
Na matmie nawet nie słuchałam pana Tannera. I tak nigdy mnie nie pytał, nie
sprawdzał pracy domowej. W końcu, jako ulubienica, miałam fory. Mogłam do woli
rozmyślać, o mojej sytuacji. Wszystko wskazywało na to, że ogarnie mnie
spontan. O mało nie wybuchnęłam śmiechem, przypominając sobie, co Evelina
myślała o byciu spontanicznym. "Spontan? Spoko, tylko potem nie pierdol,
że żałujesz." Och, dlaczego wtedy, nie posłuchała samej siebie?! Nie
miałaby tego problemu, nie wstydziłaby się, nie bałaby się reakcji... Stop!
Zakaz myślenia o niej. Mam przecież swoje problemy, z którymi muszę się uporać.
Dla Eveliny jest już zdecydowanie za późno.
Zadzwonił dzwonek, a ja dalej nic nie wiedziałam. Czułam tylko pustkę, że
Chrisa nie ma obok mnie. Wysłałam mu wiadomość dlaczego go nie ma, po czym
usiadłam pod salą do angielskiego. Wpatrywałam się uparcie w telefon, czekając
na odpowiedź. Po pięciu minutach ją otrzymałam, jednocześnie czując się jeszcze
bardziej nieswojo. "Po prostu". Od cała odpowiedź. Dość niemiła,
podjudzająca. Zostało jeszcze pięć minut przerwy, więc postanowiłam udać się do
łazienki, by do niego zadzwonić, bez gwaru, by usłyszeć jak się będzie
tłumaczył. Czułam się w pewnym sensie obrażona. No bo jak mógł zignorować moją
troskę o niego?
Ruszyłam schodami w dół, na pierwsze piętro. Wychodziłam zza rogu, gdy
zderzyłam się z kimś. Straciłam równowagę. Telefon wypadł mi z dłoni,
rozsypując się na kilka kawałków, a ja wyciągnęłam do tyłu ręce, przejmując
upadek na dłonie.
Poczułam się słabo. Mój telefon w kawałkach.
Chwyciłam największą część, i jęknęłam z żalu. Wypadła nawet ta pieprzona
karta sim. Rzuciłam się by znaleźć wszystkie elementy. Na szczęście dość szybko
mi się udało. Zerknęłam na zegarek. Dwie minuty. Nie zdążę z nim porozmawiać.
- No kurwa! - powiedziałam może za głośno. Pół korytarza, spojrzało na mnie.
Sprawca wypadku też na mnie patrzył, próbując ukryć uśmiech.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka nerwowa - odrzekł.
Czy mi się zdawało, czy się ze mną droczył?
- Szkoda bardzo, żebyś wiedział. A gdzie słodkie przepraszam?
- No właśnie czekam - powiedział, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- To się nie doczekasz! - czy naprawdę wykrzyczałam to tak głośno, że aż
zabolały mnie uszy?
Wzięłam moją torbę, i ruszyłam z powrotem na górę. Czy mi się zdawało, czy
naprawdę każdy schodził mi z drogi? Ruszyłam wściekła pod klasę. Angielski mi
zleciał nawet nie wiem kiedy. Na następnej przerwie, od razu ruszyłam do
toalety, ale przez całe dziesięć minut telefon Chrisa był poza zasięgiem. Nie
traciłam jednak nadziei. Przede mną były jeszcze trzy przerwy, w tym jedna półgodzinna,
a później nie musiałabym już dzwonić...
Ruszyłam na chemię już trochę mniej nabuzowana. Usiadłam w mojej ukochanej
trzeciej ławce, rzucając torbę na miejsce Chrisa. Na chemii, mogłam się
odprężyć. Lubiłam słuchać nauczycielki, tym bardziej, że po lekcji, wystarczyło
mi późnej tylko powtórzyć materiał.
Wlepiłam wzrok w nauczycielkę czekając na wykład. Ona tymczasem, mówiła o
zawieraniu nowych znajomości, a po pięciu minutach, przyprowadziła z za drzwi
klasy tego idiotę na którego wpadłam. Nazywał się Damon Elbert, i dopiero co
się przeprowadził do miasta. Gdy tylko go zobaczyłam ciśnienie mi podskoczyło,
a gdy znalazł mnie wzrokiem, i przy tym się uśmiechnął miałam ochotę mu zajebać.
Wkrótce nauczyciel kazał mu zająć miejsce, i o ile się nie mylę siadł do piątej
ławki. Chciałam okazać, że mnie nie obchodzi, bo dlaczego miałby mnie
obchodzić? Miałam go gdzieś. Nie no, co to ma do cholery być? Wypierdalaj z
mojej głowy!

Świetne ;)
OdpowiedzUsuńEvery single participant observed rewards throughout the overview.
OdpowiedzUsuńmy weblog :: flex belt reviews