Istniało tylko jedno wyjście. Musiałam
wyjechać. Tak po prostu. Właściwie to przeczuwałam, że tak się to skończy.
Takie przeczucie. Pieprzone fatum.Dwóch facetów. Dwóch facetów których kochałam. Każdego inaczej, owszem, ale
jednak kochałam. Dwóch facetów, których mnie raniło, ale za każdym z nich
miałam tęsknić. Miałam cierpieć, że nie ma ich obok mnie, że nie mogą się
chociażby do mnie uśmiechnąć.Ale to było jedyne sensowne wyjście z tej sytuacji. By nie ranić jednego z
nich, i nie być ranioną przez drugiego. Wiem... trochę to zagmatwane, ale mam
tego wszystkiego serdecznie dość. Chcę się uwolnić; od przeszłości; od tej
głupiej miłości. Już zawsze będzie ze mną jej namiastka, ale chce tylko żeby
było łatwiej niż do tej pory. Czy aż tak wiele pragnę?

Dawno nie wchodziłam na twojego bloga. No i mało komentowałam, ale rozdziały przeczytałam wszystkie. Dzisiaj weszłam, a tu nowy link? Aż przeczytam całe opowiadanie jeszcze raz ;D Pozdrawiam ;p
OdpowiedzUsuń